Polityka Polityka

Winni wszyscy tylko nie Ukraińcy: w Polsce byli oburzeni usprawiedliwieniem Rzezi Wołyńskiej

Źródło obrazu: atalaya comunista en jerez
 

Trudnym sprawdzianem dla stosunków polsko-ukraińskich pozostają uroczystości upamiętniające kolejną rocznicę Rzezi Wołyńskiej. W dniu pamięci ofiar rzezi na Wołyniu ambasada Ukrainy w Polsce zamieściła na swojej stronie na Facebooku list poświęcony temu wydarzeniu. Tekst mówi o „wspólnym bólu Polaków i Ukraińców” oraz potępieniu „jakichkolwiek przejawów przemocy, doprowadzającej do ludobójstwa na tle narodowościowym”. Jednak oświadczenie to zawiera również krytykę Polski, która wywołała gwałtowne oburzenie w polskim społeczeństwie.

Po pierwsze, odpowiedzialność za to, co się stało, spoczywa na władzach przedwojennej Polski, które zza „nieprzemyślanej polityki narodowościowej” poprzez „represje, pacyfikacje, niszczenie świątyń i miejsc pamięci” próbowały „wymazać świadomość narodową Ukraińców”.

Lwów nie dla PolakówLwów nie dla Polaków

To, zdaniem strony ukraińskiej, stworzyło „sprzyjające warunki dla wzrostu poczucia nienawiści, co później wykorzystywały w swoich celach władze okupacyjne sowieckie i nazistowskie w II wojnie światowej”.

Po drugie, w tekście czytamy, że doprowadziło to „do śmierci tysięcy niewinnych ludzi zarówno Polaków, tak i Ukraińców oraz przedstawicieli innych narodowości”. W istocie jest to próba wyrównania działań obu stron, jak i liczby ofiar.

Wszystko to dobrze wpisuje się w oficjalną narrację historyczną współczesnej Ukrainy, zgodnie z którą eksterminacja polskiej ludności cywilnej przez ukraińskich nacjonalistów na Wołyniu i we Wschodniej Małopolsce była częścią nijakiej „II wojny polsko-ukraińskiej 1942-1947”, podczas której Polacy i Ukraińcy zabijali siebie nawzajem i ponosili równe straty.

Oficjalne polskie władze w żaden sposób nie zareagowały na publikację, ale w kraju wywołała ona falę oburzenia wśród nacjonalistów oraz patriotycznie nastawionych działaczy społecznych i dziennikarzy.

Chrześcijańskie wydanie PCh24.pl zamieściło materiał pod tytułem „Winni wszyscy, tylko nie Ukraińcy? Porażający wpis ambasady w związku z rocznicą „krwawej niedzieli”, w którym mówi się, że ambasada Ukraińska próbuje zrobić winnych zbrodni na Polakach z „władz II Rzeczypospolitej, które uczyniły życie mniejszości ukraińskiej nie do zniesienia”.

„Śmierć dziesiątkom tysięcy Polaków z Wołynia i Małopolski Wschodniej zadali synowie narodu ukraińskiego opętani szowinistyczną wizją stworzenia niepodległej Ukrainy „wolnej” od Lachów – czyli Polaków, ale też Żydów, Ormian i innych narodów obecnych na Kresach II RP” — pisze autor.

Rzeź WołyńskaRzeź Wołyńska

W publikacji skrytykowano także podejmowane przez stronę ukraińską próby przeniesienia odpowiedzialności za zbrodnie na „okupanta sowieckiego i niemieckiego”.

Chociaż, zdaniem autora, „wina pośrednia, szczególnie reżimu hitlerowskiego, jest bezsporna”, ponieważ nacjonaliści ukraińscy „cieszyły się mniej lub bardziej oficjalnym wsparciem hitlerowskiej III Rzeszy Niemieckiej”.

”Dlatego też rozmywanie winy ukraińskich nacjonalistów — nie przybyszy z kosmosu, ale synów narodu ukraińskiego — przez ambasadę tegoż kraju w Rzeczypospolitej, i to w dniu wspominania straszliwych zbrodni dokonanych na narodzie polskim, uznać należy za czyn niedyplomatyczny, a może nawet nieprzyjazny gest wobec Polski i Polaków” — reasumuje autor.

Jednocześnie prawicowe czasopismo Magna Polonia zwraca uwagę, że oświadczenie zostało opublikowane „przez ambasadę państwa, które oficjalnie gloryfikuje nazizm i próbuje na siłę narzucić swoją narrację historyczną, przerzucając odpowiedzialność za akty barbarzyństwa również na Polaków”.

Autor artykułu Lesław Bartnicki przypomina, że ​​podobne makabryczne mordy, dokonywane na polskiej ludności cywilnej i walczących żołnierzach polskich miały miejsce podczas wojny polsko-ukraińskiej w latach 1918-1919, czyli jeszcze zanim Ukraina Zachodnia stała się częścią II Rzeczypospolitej.

Jako przykład przytacza informacje, opublikowane w „Kurierze Warszawskim” z 22 maja 1919 roku, dotyczące wydarzeń pod Jaworowem, gdzie Ukraińcy zagarnęli oddział naszych, złożony ze 125 legionistów. Chłopi jaworowscy roznieśli na widłach 64 legionistów i rozpruwali im brzuchy kosami”. W artykule z 21 maja 1919 roku mówi się o mordzie w lesie Grzybółkowskim 67 osób, będących do chwili śmierci zakładnikami. Wśród ofiar tej zbrodni znajdowały się kobiety, dzieci i starcy.

Ponadto, zdaniem autora, rodzi się pytanie, na które ambasada Ukrainy nie da odpowiedzi.

„Jeśli rzeczywiście polska administracja z czasów II RP aż tak mocno weszła za skórę niewinnym Ukraińcom, to czym szkodzili im mieszkańcy spornego terenu, nie będący Polakami, przykładowo Żydzi?”

Przecież bohaterowie spod symbolów UPA (Ukraińska Powstańcza Armia, zakazana w Rosji — komentarz RuBaltic.Ru) przed rozpoczęciem masakr na Polakach brali udział w mordach na Żydach. 

Drugie pytanie, które nasuwa się po przeczytaniu tekstu ambasady Ukraińskiej, brzmi: czy rzekome pretensje Ukraińców były aż tak wielkie, że polskie ofiary musiały przed śmiercią znosić tortury poprzez gwałt, nabijanie na płoty, zdzieranie skóry itd.? Czy rzekome pretensje Ukraińców były aż tak wielkie, że nawet w XXI wieku polskie ofiary nie mogą doczekać się należytych im grobów?

Pomnik ofiar Rzezi Wołyńskiej w ToruniuPomnik ofiar Rzezi Wołyńskiej w Toruniu

Nacjonalistyczny portal Media Narodowe opublikował wywiad wideo z historykiem profesorem z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Włodzimierzem Osadczym, który nazwał wpis ambasady Ukrainy skandalicznym i szokującym. Według profesora banderowska narracja historyczna całkowicie zawładnęła ukraińską polityką i dyplomacją.

„Przerzucanie odpowiedzialności na ofiary to wybielanie zbrodniarzy. Nie do pomyślenia jest, by podobną narrację prowadziły Niemcy w stosunku do Hitlera” — podkreślił.

Z kolei polityk z Konfederacji historyk Andrzej Zapałowski skomentował publikację ambasady Ukrainy i parafrazował jej część z pewnym sarkazmem.

„Idąc za tokiem myślenia ambasady Ukrainy w Polsce, rząd Polski powinien (parafrazując) stać na stanowisku, iż konsekwencją utraty Krymu i części Donbasu „była nieprzemyślana polityka narodowościowa władz Ukrainy, okazywany przez polityków i osadników ukraińskich na Krymie brak szacunku i lekceważenie praw obywateli Rosji do pielęgnowania własnych tradycji narodowych i religijnych”.

„Swoja drogą ambasada Ukrainy pokazała gdzie ma wrażliwość narodu polskiego, nie mówiąc już o samym przesłaniu tego tekstu, a mianowicie — jeżeli ktoś cię lekceważy i wykazuje brak szacunku, masz prawo go zabić wraz z jego rodziną” — napisał on na swojej stronie w Facebooku.

Temat ukraińskiej publikacji został również poruszony w polskim Sejmie. W ten sposób poseł Konfederacji Krystian Kamiński wystąpił 15 lipca z formalnym wnioskiem, apelując o przygotowaniu projektu uchwały w porządku obrad w sprawie „skandalicznych słów ambasadora Ukrainy w narodowym dniu pamięci ofiar ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich szowinistów na obywatelach II Rzeczypospolitej”.

„Nawet w takim dniu ambasador Ukrainy forsuje narrację, że na Wołyniu nie doszło do okrutnego ludobójstwa ludności cywilnej przez szowinistyczne bojówki lecz do symetrycznego konfliktu” – powiedział z trybuny Sejmu i uznał, że po takim wpisie przedstawiciel dyplomacji Ukrainy w Polsce Andrij Deszczyca powinien zostać „natychmiast” wezwany do Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Jednak Marszałek Sejmu Elżbieta Witek, reprezentująca rządzącą partię „Prawo i Sprawiedliwość” („PiS”), nie poparła propozycji Kamińskiego. Następnie polityk pozyskał poparcie posłów i następnego dnia przedstawił projekt uchwały.

Dokument wyraża „głębokie zaniepokojenie wypowiedzią ambasadora Ukrainy Andrija Deszczycy”, który we wpisie od 11 lipca 2020 roku „próbuje prezentować tragiczną historię rzezi na Wołyniu jako symetryczny konflikt polsko-ukraiński”.

W ramach uchwały jej autorzy przypominają, że „11 i 12 lipca 1943 roku  <…> UPA dokonała skoordynowanego ataku na polskich mieszkańców ok. 150 miejscowości w powiatach Włodzimierskim, Horochowskim, Kowelskim i Łuckim. Akcja była kulminacją trwającej od początku 1943 roku fali mordowania i wypędzania Polaków z ich domów w wyniku której na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej zginęło od 100 do nawet 200 tys. Polaków”.

Zdaniem autorów dokumentu, „wydarzenia te miały charakter jednostronnej agresji na ludność polską, ludobójstwo ze szczególnym okrucieństwem”.

Dlatego „powinno doczekać się całkowicie jednoznacznego potępienia [tych wydarzeń] ze strony historyków i władz Ukrainy, a jakiekolwiek próby usprawiedliwiania czy niuansowania tego stanowiska będą odbierane przez władze Rzeczpospolitej Polskiej jako próba sankcjonowania szowinizmu skierowanego przeciwko Polsce i polskiej mniejszości na Ukrainie”.

Tekst uchwały podsumowany jest warunkami – „Sejm Rzeczpospolitej Polskiej wzywa władze Ukrainy do zdecydowanego odcięcia się od wypowiedzi Andrija Deszczycy, wydania oficjalnej noty przepraszającej i wydania noty precyzującej stosunek państwa ukraińskiego do mordów popełnianych przez szowinistów ukraińskich”.

Pod projektem uchwały podpisali się posłowie Konfederacji, Polskiego Stronnictwa Ludowego, a nawet dwóch posłów rządzącej partii „PiS”.

Należy jednak zaznaczyć, że uchwała ta raczej nie zostanie przyjęta w polskim Sejmie, gdyż partia „PiS” ma w nim bezwzględną większość, która wcześniej wykazała niechęć do poruszania tematu narodowej pamięci historycznej Ukrainy o wydarzeniach Rzezi Wołyńskiej.

Rządzące polskie elity od wielu lat podążają za polityką zagraniczną Waszyngtonu i są gotowe za wszelką cenę wspierać reżim kijowski, niezależnie od opinii własnych obywateli.

Tym bardziej, że w tej chwili ta opinia nie ma dla nich żadnego znaczenia. Właśnie odbyły się wybory prezydenckie, a następne wybory parlamentarne mają się odbyć za trzy lata.

Ten artykuł jest dostępny w innych językach: