Polityka Polityka

Polska zamienia się w pariasa światowej polityki

Źródło obrazu: static.timesofisrael.com
 

W nowym konflikcie dyplomatycznym pomiędzy Polską a Izraelem żaden z zachodnich sojuszników nie poparł Warszawy. To nie jest po raz pierwszy, kiedy Polska znalazła się w sytuacji totalnego bojkotu na Zachodzie. Jednocześnie na Wschodzie też nie jest lepiej: Warszawa prawie nie współpracuje ze Wschodem, rzucając główne wysiłki dyplomatyczne na Zachód i jego strefę wpływów. W ten sposób Polska staje się pariasem globalnej polityki.

Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę ograniczającą prawo Żydów do zwrotu mienia odebranego im podczas hitlerowskiej okupacji Polski w czasie II wojny światowej. Teraz ofiary Holokaustu i ich potomkowie nie będą mogli wnosić roszczeń o utratę mienia i domagać się jego restytucji.

Podjąłem dziś decyzję w sprawie ustawy, która w ostatnich miesiącach była przedmiotem ożywionej i głośnej debaty w kraju i za granicą” – skomentował Duda podpisane nowelizacji do Kodeksu Postępowania Administracyjnego.

Słowa o „debacie za granicą” są tutaj kluczowe.

Na Zachodzie jednogłośnie potępiono wysiłki Polski zmierzające do ograniczenia odszkodowań dla ofiar Holokaustu.

„Debata za granicą” – to są właśnie spory z Polską domagające się od niej niepodejmowania tego kroku.

Oczywiście największe oburzenie wyraził Izrael, który natychmiast odwołał ambasadora z Warszawy. Retoryka Tel Awiwu była bardzo kwiecista. „Dziś Polska stała się krajem antydemokratycznym i nieliberalnym, który nie honoruje największej tragedii w historii ludzkości” – podkreślił izraelski minister spraw zagranicznych Ja’ir Lapid, komentując temat uchwalenia antysemickiej ustawy przez polski parlament oraz późniejsze jej podpisanie przez prezydenta.

Taka reakcja Izraela nie była dla kogokolwiek z Polaków zaskoczeniem, ale wielu było naprawdę zranionych, że prawie nikt nie poparł Warszawy w konflikcie dyplomatycznym z Tel Awiwem. Sojusznicy NATO i UE domyślnie wyrazili zgodę z Ja’irem Lapidem, że Polska – kraj nieliberalny i antydemokratyczny – uchwaliła antysemickie prawo.

Nie po raz pierwszy Warszawa ma do czynienia z przykrym doświadczeniem międzynarodowego bojkotu i totalnego odrzucenia nowoczesnej Polski na Zachodzie.

Poprzednio było coś podobnego zaledwie niecały rok temu – z historią dotyczącą zakazu aborcji. Wówczas tylko tak egzotyczni gracze na arenie międzynarodowej, jak ruch talibów (organizacja terrorystyczna zakazana w Rosji – komentarz RuBaltic.Ru.), który jeszcze nie doszedł do władzy w Afganistanie, traktowali ze zrozumieniem konserwatywne katolickie wartości Polaków. Ale opinia takich postaci jak islamscy fanatycy jest dla Warszawy nieistotna, a Europejczycy i Amerykanie jednogłośnie ocenili polską walkę z aborcją jako średniowieczną dzikość.

W historii z Holokaustem polskie przywództwo również nadepnęło na stare grabie. Już trzy lata temu Polska spotkała się z powszechnym potępieniem z powodu nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, nazywanej w prasie „Ustawą o Holokauście”. Nowelizacja przewidywała odpowiedzialność karną za zarzuty udziału Polaków w ludobójstwie Żydów podczas okupacji hitlerowskiej.

Wtedy Warszawa, pragnąc sądzić i karać za określenie „polskie obozy koncentracyjne”, również została zupełnie sama. I w końcu została zmuszona do wycofania się po twardej instrukcji ze Stanów Zjednoczonych: zrezygnować z paragrafu o ściganiu karnym.

Na chwilę obecną USA również są daleki od neutralności w konflikcie polsko-izraelskim, nie mówiąc już o wspieraniu sojusznika z NATO. Sekretarz stanu Antony Blinken zaapelował do Andrzeja Dudy, by nie podpisywał skandalicznych nowelizacji Kodeksu Postępowania Administracyjnego, ale tym razem Duda, jak to się mówi, „rzucił czapkę za młyn”. Najwyraźniej w Belwederze nie mogą wybaczyć zdrady Josepha Bidena z „Nord Stream – 2”.

Z obecną amerykańską administracją Warszawa nie radzi sobie wcale.

I jeszcze zanim ta przyszła do Białego Domu. Rok temu kandydat na prezydenta USA Joseph Biden porównał rządzącą polską partię „Prawo i Sprawiedliwość” Jarosława Kaczyńskiego z prezydentem Białorusi Aleksandrem Łukaszenką, wymieniając Polskę wśród „autokracji Europy Wschodniej”.

Od tego czasu wszystko zaczęło się walić.

W ciągu miesiąca Warszawa otrzymała już dwie surowe uwagi z Waszyngtonu. Departament Stanu także skrytykował polskich sojuszników za nową ustawę medialną, która zakazuje nadawania w Polsce mediów z zagranicznymi właścicielami. Wszyscy rozumieją, że adresatem tej ustawy jest opozycyjna telewizja TVN, której właścicielami są Amerykanie.

Polska prawica przypomina „błogosławione” dni Donalda Trumpa, kiedy Polska była uważana za głównego sojusznika Stanów Zjednoczonych w Europie i dlatego jej interesów nie zaniedbywało się na rzecz Niemiec. Chociaż nawet wtedy między Warszawą a Waszyngtonem nie wszystko było ok.

Administracja Trumpa zmusiła Polskę wycofać „Ustawę o Holokauście”, i to właśnie 45 prezydent USA podpisał słynną Ustawę nr 447 „Sprawiedliwość dla ocalałych”, zgodnie z którą Polska musiała wypłacić 65 miliardów dolarów odszkodowań dla Żydów, którzy ucierpieli z powodu Holokaustu.

Otóż w Waszyngtonie w sprawie sporu polsko-izraelskiego panuje dwupartyjny konsensus.

Izrael całkiem ma rację, Żydzi są najbardziej poszkodowanym narodem w II wojnie światowej, a Warszawa źle się zachowuje.

Ta sama jednomyślność panuje też w Europie i to nie tylko w sprawach „żydowskich”, ale we wszystkich innych kluczowych kwestiach. Zakaz aborcji, zasady nadawania mediów, miasta „wolne od LGBT” – ekipę Jarosława Kaczyńskiego popierają tylko mało wpływowi egzotycy, jak na przykład węgierski premier Wiktor Orban, natomiast „starzy Europejczycy” solidarnie stroją fochy.

Maksymalne wsparcie ze strony większości sąsiadów w regionie: ignorowanie tarć ideologicznych Polski z Amerykanami i „Starą Europą”. Co więcej, jeśli konflikt pomiędzy Warszawą a Waszyngtonem będzie się nasilał, to oczywiście satelity amerykańskie, takie jak Ukraina czy kraje nadbałtyckie, staną po stronie Stanów Zjednoczonych.

Co do reszty świata, która nie jest częścią NATO i nie skłania się ku podporządkowaniu Zachodowi, to praca z nią jest beznadziejnie zacofaną dziedziną polskiej dyplomacji. Polityka zagraniczna III Rzeczpospolitej – wytwór jednobiegunowego świata – modli się o Amerykę jako Boga Jedynego.

W wyniku tego Polska konsekwentnie zmierza w kierunku bycia pariasem w polityce globalnej.

Ironia losu polega na tym, że właśnie ten status Warszawa od wielu lat marzyła nadać Rosji. Rosja nie jest jednak krajem, który można ukarać międzynarodową izolacją za prowadzenie suwerennej polityki. Chcesz czy nie chcesz – musisz z nią mieć do czynienia.

Natomiast żeby ukarać Polskę, Unii Europejskiej i Stanom Zjednoczonym sił starczy.

Ten artykuł jest dostępny w innych językach: