Polityka Polityka

Trump pięciokrotnie podniesie cenę amerykańskiej ochrony dla Polski

Źródło obrazu: wordpress.com
 

Prezydent USA Donald Trump zamierza pięciokrotnie podnieść opłatę za rozmieszczenie wojsk amerykańskich na terytoriach krajów – sojuszników Ameryki. W ten sposób amerykański lider zamierza uzyskać od sojuszników zwrot kosztów ochrony poniesionych przez Stany Zjednoczone. Idea Trumpa uderza szczególnie w kraje "Nowej Europy", które same dążą do tego, aby Waszyngton rozmieścił amerykańskie bazy wojskowe na ich terytoriach. Polska i kraje bałtyckie będą musiały zapłacić za te bazy cenę, która nie są w stanie spłacić.

Trump opracował "rewelacyjną formułę", która pomoże mu uzyskiwać miliardy dolarów od sojuszników NATO. O tym, w odniesieniu do źródeł raportuje The Washington Post. Jeśli amerykański przywódca poważnie weźmie się za interesy, UE będzie musiała zapłacić za bezpieczeństwo w nowej taksie, która wywołała zaniepokojenie europejskich polityków.

Zgodnie z formułą, którą sam Trump nazwał "ceną +50", kraje NATO będą płacić pełne koszty rozmieszczenia amerykańskich żołnierzy na swoim terytorium i dodawać do tej kwoty jeszczce 50%.

Według szacunków WP, za utrzymanie „przyjaciół” zza oceanu satelity Waszyngtonu będą płacić pięć razy więcej niż teraz (dzisiejsze taksy nie pokrywają rzeczywistych kosztów zakwaterowania żołnierzy, nie wspominając o planowanych pięćdziesięciu procentach nadpłaty).

Skąd się wzięły te +50%, pozostaje tylko zgadywać. Czy właściciel Białego Domu postanowił wyegzekwować odsetki, które, jego zdaniem, zostały uzbierane w ciągu wielu lat służby za granicami amerykańskich żołnierzy, czy jest to dodatkowa opłata za wykorzystanie marki Sił Zbrojnych USA. Ta druga opcja idealnie pasuje do logiki biznesmena Trumpa. Jeśli, na przykład, wartość marki Apple jest włączona do ostatecznej ceny produktów tej firmy, dlaczego więc zagraniczne kraje nie powinny płacić za markę armii USA?

Tak czy inaczej, WP twierdzi, że pomysł Trumpa "wzbudził strach w sercach sojuszników USA, którzy spostrzegają to jako wymuszenie". Szczególnie przerażone są władze Niemiec, Japonii i Korei Południowej – krajów, które przyjmują do siebie dziesiątki tysięcy amerykańskiego personelu wojskowego.

Koreańczycy podpisali już umowę miesiąc temu, co oznacza wzrost kosztów zakwaterowania Amerykanów. I jeśli poprzednia umowa została podpisana na okres pięciu lat, to obecna — tylko na rok. Oznacza to, że rok później Waszyngton może ponownie przejrzeć taksy.

Japonia będzie musiała renegocjować umowę o współpracy wojskowej ze Stanami Zjednoczonymi w przyszłym roku. Jest już jasne, że proces przygotowania umowy będzie trudny: strona amerykańska z pewnością podniesie kwestię rosnących kosztów. W ubiegłym roku, mówiąc o dobrych stosunkach z Japonią, Trump dodał: "Oczywiście wszystko to skończy się, gdy tylko powiem im, ile muszą zapłacić".

Do Niemców amerykański przywódca ma podobne roszczenia. Po spotkaniu z niemiecką kanclerz Angelą Merkel dwa lata temu powiedział nawet, że Niemcy są winne Stanom Zjednoczonym 375 miliardów dolarów.

Zwracać tych mitycznych długów Berlin nie ma zamiaru. Nawet wymagania, dotyczące zwiększenia wydatków na obronę do 2% PKB, federalne władze ignorują.

Lub odrzuają je z delikatnymi wymówkami. Na przykład, były Minister Spraw Zagranicznych Niemiec, Sigmar Gabriel, powiedział, że wzrost wydatków na obronę do 70 miliardów euro rocznie doprowadzi do militaryzacji regionu i spowoduje pytania sąsiadów (np, Francji).

Merkel wręcz przeciwnie, mówi o chęci osiągnięcia ustalonej liczby do 2024 r. "Zdecydowanie to robimy. Jeśli jednak spojrzymy dziś realistycznie i policzymy, to nie osiągniemy 2% procent " — powiedziała kanclerz Niemiec.

Jednym słowem, sentencje Trumpa do niczego nie prowadzą – RFN torpeduje jego plany. Czy dlatego amerykański lider szuka nowych sposobów zabierania pieniędzy od swoich partnerów?

Washington Post sugeruje, że dyskusja na temat formuły "cena +50" wiąże się właśnie z zachowaniem Niemiec, które według Trumpa nieuczciwie eksploatują amerykańską armię.

Właściwie to on sam łamie nieogłoszony traktat, który istniał od czasów zimnej wojny. Europa została oszczędzona, aby orać na polu finansowania Sojuszu Północnoatlantyckiego, częściowo poświęcając swoją niepodległość na rzecz Stanów Zjednoczonych. Problem polega jednak na tym, że niepodległość w przeciwieństwie do wydatków na obronę, nie jest liczona w dolarach. Właśnie dlatego właściciel Białego Domu jest wściekły.

Możliwe, że nowe taksy na usługi amerykańskich sił zbrojnych są elementem negocjacji. Czy Trump nie zrobi imponującej zniżki dla swoich niemieckich towarzyszy, jeśli jednak zwiększą wydatki na obronę do 2% PKB?

Z Niemcami, którzy ostatnio wymknęli się całkowicie spod kontroli i przypomnieli o istnieniu własnych interesów narodowych, teraz można mówić tylko w taki sposób — w języku ustępstw i kompromisów. Ale Trump najwyraźniej nie chce tego zrozumieć. Jak zaczął mówić o "rewelacyjnej formule", to prawdopodobnie zamierza zastosować ją w praktyce.

Do czego to doprowadzi? Nawet niewielki wzrost kosztów rozmieszczenia wojsk amerykańskich w Korei Południowej był poprzedzony długimi i napiętymi negocjacjami. Ale teraz Donald Trump myśli o podniesieniu ceny aż pięć razy.

Nie trudno zgadnąć, jaką reakcję to może wywołać w Niemczech, gdzie 42% respondentów jest już teraz za wycofaniem amerykańskich wojsk.

Sami Amerykanie ostatnio zamierzali zwiększyć liczbę swoich żołnierzy w Niemczech o 1,5 tysiąca ludzi. Jednak, zgodnie z informacją Washington Post, Pentagon przeanalizował koszty i konsekwencje wycofania na dużą skalę wojsk amerykańskich z Niemiec. Powód jest taki sam – zbyt mało Niemcy płacą za swoje bezpieczeństwo...

Ale jeśli Berlin będzie musiał odpierać nowe ataki amerykańskich towarzyszy, to kraje Europy Wschodniej będą w sytuacji nie do pozazdroszczenia.

Polska, Litwa, Łotwa i Estonia konsekwentnie wspierają wszystkie inicjatywy Białego Domu, zwiększają wydatki na obronę i jednogłośnie opowiadają się za zwiększeniem liczby wojsk NATO na swoim terytorium. Polacy są gotowi zapłacić za rozmieszczenie stałej bazy wojskowej na swoim terytorium, przeznaczając na to 2 miliardy dolarów. W Stanach Zjednoczonych pomysł ten został zaakceptowany bez wielkiego entuzjazmu, ale w świetle najnowszego projektu biznesowego Trumpa sytuacja może się zmienić.

Formuła "cena +50" doprowadzi do kolejnego konfliktu między Berlinem a Waszyngtonem, a następnie amerykańskie dowództwo wojskowe może mieć rezerwy na przeniesienie do Polski, której władze samodzielnie zbudują bazę i będą płacić za jej utrzymanie w nowych "fantastycznych" taksach.

Coś prawdopodobnie trafi i do krajów nadbałtyckich, które zawsze prosiły o "więcej NATO" na swoim terytorium. Nie jest jasne tylko, skąd kraje nadbałtyckie weźmą pieniądze na rozmieszczenie "złotych" amerykańskich żołnierzy.

Jeśli wcześniej zakładano, że rozmieszczenie dużych kontyngentów wojskowych na Litwie, Łotwie i w Estonii przyniosłoby im pewne korzyści ekonomiczne (przez wynajęcie nieruchomości, sprzedaż lokalnych produktów Amerykanom itd.), to stanowisko Trumpa dosłownie niszczy te plany. Jak i samą koncepcję polityki zagranicznej republik nadbałtyckich.

Waszyngton nie tylko odmawia zakupu ich rusofobii – teraz on sam zażąda miliardów dolarów za obronę przed "rosyjską agresją".

Nie trzeba dodawać, że kraje nadbałtyckie nie posiadają w ogóle pieniędzy na to.
Ten artykuł jest dostępny w innych językach: