Polityka Polityka

Czołgi NATO będą miały możliwość uderzenia z Polski na Bałtycką Flotę Federacji Rosyjskiej

Źródło obrazu: icds.ee
 

Przyczyny budowy przez Polaków kanału przez Mierzeję Bałtycką (Wiślaną) stały się przedmiotem zaciekłej dyskusji w Rosji i Polsce. Polska opozycja twierdzi, że centralny rząd w Warszawie lobbuje za kanałem w interesie rosyjskiego biznesu, z kolei gubernator Obwodu Kaliningradzkiego powiedział, że kanał jest potrzebny do swobodnego transferu czołgów NATO do granicy z Rosją. Tą ostatnią wersję popierają liczni zachodni (w tym polscy) analitycy wojskowi na ten temat, według których w przypadku starcia militarnego NATO i Rosji Sojuszowi Północnoatlantyckiemu trzeba będzie zablokować i unicestwić zgrupowanie Bałtyckiej Floty Federacji Rosyjskiej pod Kaliningradem.

Drukowane wydanie „Gazety Wyborczej”, która jest tubą polskich liberałów, zaatakowała polski rząd z powodu planów wykopania kanału na Mierzei Bałtyckiej. Polskie władze twierdzą, że kanał jest potrzebny do „pozbycia się Moskwy”, czyli przejścia do portu w Elblągu z pominięciem rosyjskich wód terytorialnych. Polska opozycja odmawia uznania patriotycznych motywów ekipy „Prawa i Sprawiedliwości” Jarosława Kaczyńskiego i snuje własne domysły.

„Rzeczywistość wygląda jednak zupełnie inaczej – pisze „Gazeta Wyborcza”. – Rosjanie zbiją fortunę na kanale. 90% obrotu portu w Elblągu, dla którego w pierwszej kolejności jest budowany ten kanał, będzie otrzymywał Obwód Kaliningradzki. Rosjanie przywożą tam na barkach węgiel, torf i inne surowce, a eksportują w szczególności materiały budowlane”.

Gubernator Obwodu Kaliningradzkiego Anton Alichanow odpowiedział na tę polską polemikę i zaproponował swoją – trzecią – wersję.

Według gubernatora Obwodu Kaliningradzkiego Warszawa buduje kanał dla ewentualnej możliwości przerzucenia czołgów NATO właśnie do Obwodu Kaliningradzkiego.

„Żeby pułki pancerne, które znajdują się pod Elblągiem, miały osobną, prawdopodobnie niezależną możliwość przejścia przez ten kanał. I to wszystko, więcej do niczego innego to nie jest potrzebne! Myślę, że wszyscy to rozumieją, Kaczyński też, nie rozumiem tylko, dlaczego nie powie tego wszystkiego wprost, dziwny jakiś ten człowiek” – powiedział Anton Alichanow.  

Faktem jest, że w 2017 roku w Elblągu, kilka kilometrów od granicy z Rosją, została rozlokowana wielonarodowa dywizja NATO „Północ-Wschód” („North-East”). W 2019 roku dywizja „Północ-Wschód” otrzymała pełnowartościową kwaterę główną w Elblągu.

Rozlokowanie dywizji NATO wyjaśnia wszystkie dziwne czyny Warszawy w stosunkach z najbardziej wysuniętym na zachód regionem Rosji i jej własnymi północno-wschodnimi województwami.

Po pierwsze, zniesienie bezwizowego reżimu – małego ruchu granicznego pomiędzy Obwodem Kaliningradzkim a sąsiednimi ziemiami Polski – Olsztynem, Gdańskiem, tym samym Elblągiem. Tryb MRG, który zaoferowała Moskwie i lobbowała w Brukseli Polska, był korzystny przede wszystkim dla polskich województw – Warmińsko-Mazurskiego oraz Pomorskiego.

Lokalni mieszkańcy, po przywróceniu reżimu wizowego z Kaliningradem, wychodzili na liczne mitingi i domagali się od władz centralnych przywrócenia MRG. Oficjalna Warszawa w tym czasie, w roku 2016, nie była w stanie w zrozumiały sposób wytłumaczyć, dlaczego zrezygnowała z projektu, powszechnie uznanego za udany, który umożliwił rozwój północno-wschodniej Polski za rosyjskie pieniądze.

Tymczasem jest to proste jak budowa cepa.

Według informacji autora, na warszawskim szczycie NATO Stany Zjednoczone zgodziły się na rozlokowanie dywizji NATO w Elblągu, pod warunkiem, że Polska odmówi rozwoju współpracy transgranicznej z Obwodem Kaliningradzkim.

Szczyt NATO odbył się latem 2016 roku, MRG został odwołany niedługo po nim, a w lipcu 2017 roku w Elblągu rozlokowali dywizję „Północ-Wschód”. Ot tak po prostu.

Z okrytym złą sławą kanałem jeszcze prościej. Plany przekopania Mierzei Bałtyckiej (Wiślanej) istniały jeszcze w socjalistycznej Polsce, ale nigdy nie doszły do ​​skutku, ponieważ za każdym razem pojawiały się pytania o ekonomicznej nierentowności oraz o tym, że ten projekt zagraża środowisku. Projekt został zaktualizowany tuż po pojawieniu się dywizji NATO w Elblągu.

Wtedy Warszawa twardo zadecydowała: kanał musi być! Wbrew wszelkim rozważaniom, że aż tak wiele statków nie płynie do Zatoki Kaliningradzkiej (Wiślanej), żeby ten kanał się opłacił, a zasolenie zatoki przez wody Bałtyku zniszczy słodkowodny ekosystem mierzei.

Polskie statki płynące do Elbląga muszą uzyskać zgodę strony rosyjskiej na przepłynięcie przez akwen Bałtyjska. Nie ma z tym problemu, gdy przewożą np. olej opałowy. A co jeśli trzeba będzie dostarczyć rakiety do Elbląga drogą morską? Tutaj nie chodzi nawet o pozwolenie na przepływ obcych wód terytorialnych. Strona rosyjska w zasadzie nie powinna być świadoma przemieszczeń sprzętu wojskowego NATO.

Czyli kanał przez Mierzeję Bałtycką jest potrzebny do przygotowania ataku wojskowego na bazę Bałtyckiej Marynarki Wojennej Rosji w pobliżu Kaliningradu.

O tym, że dywizja NATO w Elblągu stacjonuje właśnie w tych celach, przekonuje nas otwarta analityka wojskowa państw – członków NATO. W tym polska.

„Komponent Połączonej Dywizji Zmechanizowanej będzie składał się z najnowszych i najlepiej wyposażonych jednostek, nadających się do szybkiego uderzenia. W takich warunkach mówimy o sile około 30 tysięcy żołnierzy. Niemniej jednak są oczywiste mankamenty. 16 Brygada Zmechanizowana wyposażona jest głównie w postsowieckie BMP-1 oraz przestarzałe systemy. Ponadto pojawia się problem niewystarczającej floty samolotów transportowych, aby rozlokować 6 Brygadę Powietrznodesantową” – opisuje plan uderzenia wojskowego w Obwód Kaliningradzki najnowsze polskie wypociny na ten temat: artykuł o wiele mówiącym tytule „Gambit Kaliningradzki: scenariusz prewencyjnego uderzenia NATO”.

W bieżącym roku w polskich mediach pojawiło się już kilkanaście podobnych materiałów. Z kolei polskie materiały – to znikomy ułamek ogromnego strumienia publicystyki i pseudoanalityki publicznej o wojnie między Rosją a NATO w krajach nadbałtyckich, który rozpowszechnia się od kilku lat w Stanach Zjednoczonych.

Kluczowa idea tych tekstów: Obwód Kaliningradzki to jest „sztylet w sercu Europy”, a w razie konfliktu zbrojnego w państwach nadbałtyckich ten „niezatapialny lotniskowiec Putina” powinien stać się celem pierwszego uderzenia Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Jeden z twórców takich przekazów propagandowych, Fundacja Jamestown (Jamestown Foundation), pisała nawet, że po wojnie teren byłego Obwodu Kaliningradzkiego będzie musiał zostać przekazany Polsce. Bo zasłużyła na to.

A więc Warszawa wie, na co wydaje pieniądze, budując nieopłacalny kanał. Drugie pytanie, czy po wojnie pozostanie coś z samej Polski?

Ten artykuł jest dostępny w innych językach: