Polityka Polityka

Ukraińcy w Polsce masowo tracą pracę z powodu koronawirusa

Źródło obrazu: vesti-ua.net
 

Ukraińcy masowo opuszczają Polskę z powodu epidemii koronawirusa. Na dworcach kolejowych i przejściach granicznych tworzą chaos tłumy zarobkowiczów, którzy nie mogą wrócić do domu. Polskie władze obawiają się, że Ukraińcy na ulicach zakażą COVID-19 ich osiedla i nakazują im siedzenia w domu. Jednak pracownicy migrujące nie mogą „pozostać w domu”: masowo tracą pracę w Polsce z powodu koronawirusa i wraz ze swoją pracą tracą polski dom.

Według Gazety Wyborczej setki Ukraińców osiedliło się na dworcu autobusowym Warszawa Zachodnia. Ludzie siedzą na torbach i walizkach w poczekalni, na platformach i trawnikach. Połączenia autobusowe na Ukrainę są ciągle opóźniane, więc niektórzy Ukraińcy znajdują się tutaj od ponad dwóch dób.

Jednocześnie dochodzi informacja, że kolejka z samochodów i autobusów przed polsko-ukraińskim przejściem granicznym wynosi około dwudziestu kilometrów.

Inne media informują o zgromadzeniach Ukraińców na dworcu kolejowym przygranicznego Przemyśla.

Tłumy gastarbeiterów w poszukiwaniu pożywienia i alkoholu swobodnie przemierzają ulice niedużego miasta, co powoduje gniew lokalnych mieszkańców.

Przecież lokalni mieszkańcy zdyscyplinowanie siedzą w domu i starają się coraz rzadziej opuszczać mieszkania, aby nie sprzyjać rozprzestrzenianiu się wirusa. Mieszkańców miasta poparł prezydent Przemyśla Wojciech Bakun. Po pewnym czasie lokalne władze ostro ograniczyły przepływ zarobkowiczów po mieście, co natychmiast spowodowało narzekania ze strony Ukraińców.

„Przyjechaliśmy z Chrzanowa. Zwolnili nas z pracy. Połowę Ukraińców zwolnili. A tutaj policja nie puszcza nas do miasta. Nie można pójść do sklepów, kupić kebaba. Nie puszczają, żeby coś zjeść. A my ze sobą nic do jedzenia nie wzięliśmy. Chcemy dzisiaj pojechać do Kijowa. Dobrze, że dali nam pociąg.” —poskarżył się dziennikarzom kanału TVP 21-letni Ukrainiec Daniił.

Gazeta Dziennik Wschodni pisze, że przed granicznymi szlabanami w Dorohusku od tygodnia koczują setki Ukraińców. Nie mają wody, toalet, śpią pod gołym niebem na bagażach.

Z braku środków transportu Ukraińcy nie mogą przedostać się do swojego domu.

Pewnego dnia niezadowoleni zarobkowicze zablokowali nawet ruch ciężarówek, a polskie władze musiały skorzystać z pomocy policji.

Setki obywateli Ukrainy tłoczą się przed szlabanem na przejściu granicznym w Dorohusku / Zdjęcie: Dziennik WschodniSetki obywateli Ukrainy tłoczą się przed szlabanem na przejściu granicznym w Dorohusku / Zdjęcie: Dziennik Wschodni

Identyczna sytuacja rozwinęła się również na przejściu w Hrebennem. Media piszą, że w nocy na 27 marca powstały tam ogromne kolejki. Ponad tysiąc osób, w tym dzieci, stało na mrozie (-6 stopni) bez wody, jedzenia i dostępu do toalet.

Powszechna panika i zamieszanie popychają niektórych obywateli Ukrainy do nieadekwatnych czynów. W Warszawie 23-letnia Ukrainka postanowiła wrócić do ojczyzny w bardzo oryginalny sposób. Dziewczyna przyszła na komisariat policji i zażądała deportacji. Niestety Ukrainka legalnie przebywała w Polsce, więc policja nie była w stanie jej „pomóc”.

Opuszczając komisariat, rozgniewana gastarbeiterka wyciągnęła blaszany wkład z betonowego kosza na śmieci i... rzuciła w zaparkowanego przed budynkiem oznakowanego opla.

Zauważyła to idąca na popołudniową zmianę policjantka. Na wezwanie, by kobieta przestała niszczyć mienie, Ukrainka zaczęła uciekać. Funkcjonariuszka pobiegła za nią i zatrzymała. Kiedy poinformowała, że jest policjantką, 23-latka uderzyła ją w twarz.

W najbliższej przyszłości dziewczyna nie będzie mogła opuścić kraju Wisły. Jest aresztowana i usłyszała zarzuty umyślnego uszkodzenia mienia i naruszenia nietykalności funkcjonariusza publicznego. Teraz grozi jej 5 lat więzienia i obowiązek naprawienia szkody.

Portal Wirtualna Polska, jakby dla usprawiedliwienia działań zdesperowanej Ukrainki, pisze, że to właśnie pracownicy migrujący są najbardziej poszkodowani na skutek pandemii koronawirusa. Większość obcokrajowców ze Wschodu pracuje na "elastycznych" formach zatrudnienia. Pracę dają im często agencje pracy, sporo firm zatrudnia ich bezpośrednio. W ciągu ostatnich kilkunastu dni wszystko się załamało, a budowane latami relacje legły w gruzach.

Problem pogarsza fakt, że po zwolnieniu pracownik migrujący traci podstawy do legalnego pobytu w Polsce.

„Najważniejsza różnica między polskim pracownikiem a pracownikiem ukraińskim polega na tym, że po zwolnieniu Ukrainiec (jak każdy cudzoziemiec w Polsce) traci podstawy legalnego pobytu tutaj. Musi dostać nową pracę w ciągu miesiąca i załatwić wiele dokumentów w Urzędzie Pracy oraz w Urzędzie Wojewódzkim. Byłoby cudem, gdyby udało mu się to w obecnej sytuacji” — mówi Alexander Bondar, administrator jednej z największych grup na Facebooku zrzeszających Ukraińców we Wrocławiu.

Zdjęcie: East NewsZdjęcie: East News

O tym, że Ukraińcy znaleźli się w trudnej sytuacji pisze również Gazeta Wyborcza. Zgodnie z publikacją fora internetowe i sieci społecznościowe są pełne ogłoszeń obywateli Ukrainy, którzy stracili pracę i próbują ogarnąć sytuację.

Ukraińcy nie przejmują się ryzykiem zakażenia koronawirusem i apelami do pozostania w domu, ponieważ mogą wkrótce stracić ten dom.

„Codziennie dostaję wiadomości: "Błagam, pomóż". Ludzie z dnia na dzień potracili pracę, nie dostają wypłaty. Ale najgorsza jest niepewność: czy znajdę tu jakąś robotę? Czy mnie deportują? Kiedy zobaczę żonę, dzieci? W oczach Ukraińców widać dziś tylko strach — mówi Aleksandra Zapolska z polsko-ukraińskiej Fundacji „Zustricz”.

Gazeta Wyborcza ogłasza także masowe zwolnienia zarobkowiczów we Wrocławiu, gdzie tracą pracę nawet najbardziej poszukiwani hydraulicy ukraińscy:

„Najgorzej jest w gastronomii, turystyce i hotelarstwie, w których pracowało wielu Ukraińców. Wiele osób zostaje zwolnionych. I wielu z nich, wraz ze swoją pracą, traci podstawy do legalnego pobytu tutaj ” — informuje dziennik Zofia Bajanowa z ukraińskiej Fundacji, działającej we Wrocławiu.

Portal Wirtualnemedia.pl zauważa, że wielu Ukraińców, którzy pracowali w Polsce, wyjechało w marcu, ponieważ straciło pracę z powodu epidemii koronawirusa.

Według sondażu 60% ankietowanych zarobkowiczów odczuwa konsekwencje ograniczeń nałożonych przez rząd z powodu pandemii. Co trzecia osoba narzekała, że straciła pracę lub jej zatrudnienie zostało znacznie skrócone. A 3% Ukraińców już straciło miejsca zamieszkania.

Jednocześnie większość respondentów — 83% — nie chce wracać na Ukrainę i planuje zostać w Polsce. Co więcej, 22% jest gotowych na pobyt, nawet jeśli stracą podstawy do legalnego pobytu, a 19% na ogół obawiają się konieczności powrotu do ojczyzny.

„Na Ukrainie medycyna jest żadna, w życiu nie chciałabym tam trafić do szpitala. Nie ma testów, sprzętu, a milionerzy co przez tyle lat okradali naród, teraz w czasie pandemii, kupują sobie prywatne respiratory, — poinformowała dziennikarzy zarobkowiczka Natalia, która twardo postanowiła przeczekać epidemię w Polsce.

O możliwych konsekwencjach exodusu z Polski ukraińskich migrantów zarobkowych zapraszamy do czytania w następnym materiale.

Ten artykuł jest dostępny w innych językach: