Polityka Polityka

Europa jest wściekła: Białoruś przechwyciła samolot pasażerski

Źródło obrazu: berliner-zeitung.de
 

W niedzielę 23 maja Boeing-737 kompanii Ryanair, lecący trasą Ateny – Wilno, pilnie wylądował na lotnisku w Mińsku. Według władz Białorusi przyczyną awaryjnego lądowania były informacje o podłożeniu bomby w samolocie i w eskorcie myśliwca MiG-29 samolot pasażerski udał się na lotnisko w Mińsku. Jednak powodem dla szumu informacyjnego stało się nie samo lądowanie, tym bardziej, jak się okazało, informacje o podłożeniu bomby były fałszywe, a fakt, że na pokładzie znajdował się Roman Protasiewicz, jeden z współzałożycieli telegram-kanału Nexta. Kanał ten został uznany za ekstremistyczny na Białorusi, a sam Protasiewicz znalazł się na liście poszukiwanych.

Gdy tylko okazało się, kto znajdował się na pokładzie Boeinga, historia przybrała zupełnie nowy obrót. Teraz wszystko, co się wydarzyło, jest postrzegane jako specjalna operacja białoruskich służb specjalnych mająca na celu schwytanie Protasiewicza, a donesienie o podłożeniu bomby w samolocie jest tylko przykrywką dla jego przymusowego lądowania.

Należy zaznaczyć, że do tak ekstrawaganckiego zatrzymania Protasiewicza doszło niedługo po również nieoczekiwanej i szybkiej klęsce głównego opozycyjnego portalu internetowego Tut.by, który jeszcze wczoraj był praktycznie monopolistą w białoruskiej przestrzeni internetowej i zdawał się nietykalny.

Za unicestwienie Tut.by białoruskie władze spotkały się z pewną krytyką ze strony krajów zachodnich. Jednak w dalszym postępowaniu były to tylko słówa, a nie dzialania.

Chwila moment – i zatrzymanie zbiegłego opozycjonisty, co też nie przyniesie korzyści stosunkom pomiędzy Mińskiem a Zachodem.

Pierwsza negatywna reakcja nastąpiła błyskawicznie. Z żądaniem natychmiastowego uwolnienia Protasiewicza wystąpił prezydent Litwy Gitanas Nauseda, który nazwał działania władz białoruskich „obrzydliwymi”. Wtóruje mu były szef Komisji Europejskiej Donald Tusk z Polski, który wezwał europejskie władze do podjęcia pilnych działań wobec Mińska.

Swoją „szansę na sukces” otrzymał również Ryanair, którego strona internetowa padła pod deszczem komentarzy od oburzonych użytkowników, którzy oskarżali irlandzką niskokosztową linię lotniczą o niemal zmowę z władzami Białorusi.

Normalizacja z Zachodem jest niemożliwa?

Dlaczego białoruskie władze krok po kroku zaostrzają stosunki z Zachodem? Wydawać by się mogło, że stoi to w sprzeczności z tradycyjną polityką Mińska, który po okresach ochłodzenia nieustannie szuka sposobów na normalizację stosunków z Zachodem.

Dziś, gdy opozycja została pokonana, uliczne protesty ustały, reżim ustabilizował się i uwolnił się od zagrożeń wewnętrznych, wydaje się, że najwyższy czas rozpocząć nową rundę normalizacji w kierunku zachodnim i wznowić tradycyjną grę wielowektorową.

Jednak zarówno atak na Tut.by, jak i aresztowanie Protasiewicza wyraźnie łamią ten schemat. Białoruskie władze nadal podwyższają stawki i podnoszą napięcie, jakby paliły ostatnie mosty.

Biorąc pod uwagę brak publiczności i nieprzejrzystość białoruskiej polityki, możemy tylko przypuszczać, dlaczego tak się dzieje.

Najprostsza odpowiedź na to pytanie jest taka, że ​​białoruskie władze otrzymały jednoznaczny sygnał, że normalizacja stosunków z Zachodem jest niemożliwa i, jak to się mówi, nie mają nic do stracenia.

W związku z tym nie sposób nie przypomnieć sobie niedawno udostępnionej szerokiej publiczności informacji o spisku przeciwko Łukaszence i związanych z tym głośnych zatrzymań. Wielu ludzi na Białorusi sceptycznie odebrało informację o spisku, któremu udało się zyskać ksywę „spisku Kubusiów Puchatków”. Jeśli jednak przypuścimy, że spisek był całkiem realny, a jego nitki ciągną się na Zachód, to działania białoruskich władz wyglądają dość logicznie.

Jednak przeciwko tej wersji przemawia samo zachowanie Zachodu, który nadal bardzo leniwie i łagodnie reaguje na to, co się dzieje na Białorusi, jakby zapraszał Mińsk do nowej rundy normalizacji. Nie można jednak wykluczyć, że ta łagodność jest oszustwem, które Mińsk zdołał przejrzeć.

Gry systemowe: mundurowi kontra liberałowie

Inną wersją tego, co się dzieje, jest gra systemowa obozów sił w rządzie Białorusi. Nie jest tajemnicą, że w wyniku wydarzeń po ubiegłorocznych wyborach prezydenckich pozycja siłowego ugrupowania w białoruskim rządzie uległa zdecydowanemu wzmocnieniu.

Aleksander Łukaszenko zawsze faworyzował mundurowych, ale obecne wzmocnienie ich pozycji w kraju jest na swój sposób bezprecedensowe.

Aby utrzymać swoje pozycje, mundurowi muszą utrzymywać stały poziom napięcia, a wydarzenia ostatniego tygodnia mogą być wynikiem tej systemowej gry.

Z drugiej strony pozycja „liberałów”, skierowana na normalizację stosunków z Zachodem, wygląda na mocno osłabioną. Wynika to w dużej mierze z faktu, że to właśnie „liberalna” część białoruskiej elity dała zdecydowaną większość dezerterów, którzy przeszli na stronę opozycji.

Przede wszystkim dotyczy to białoruskiego MSZ, które było swego rodzaju siedzibą białoruskich „liberałów” nomenklaturowych.

Jednak mowa o całkowitej klęsce „liberałów” jest przedwczesna. Uładzimir Makiej zachował fotel ministra spraw zagranicznych Białorusi, udowadniając swoją osobistą lojalność wobec Łukaszenki, a związane z nim struktury (takie jak „Miński Dialog”) nadal bronią potrzeby nowej rundy podejścia wielowektorowego.

Gra systemowa nadal trwa, a jej wynik nie jest przesądzony.

Historia się powtarza

Przypomnijmy, że w 2016 roku pod wieloma względami w podobnej sytuacji na niebie nad Ukrainą znalazł się samolot białoruski. Samolot linii Belavia startujący z Kijowa do Mińska został zmuszony do powrotu pod naciskiem ukraińskich dyspozytorów ruchu lotniczego, którzy nawet grozili wysłaniem w pościg przechwytujących myśliwców za białoruskim samolotem. Przyczyną zajścia była obecność na pokładzie samolotu opozycjonisty Armena Martirosyana, na którego „polowały” władze ukraińskie.

W UE incydent ten został jednak zlekceważony, a białoruskie władze, które przed tym aktywnie nawiązywały dialog z Zachodem, postanowiły nie rozdmuchiwać skandalu.

Jasne, że teraz sytuacja jest inna, a w Europie mówią o bezprecedensowym akcie państwowego piractwa ze strony Mińska.

Jak by nie było, ale incydent na niebie nad Białorusią sprawił, że normalizacja stosunków z Zachodem stała się jeszcze bardziej problematyczna.

Przymusowe lądowanie samolotu jednej z europejskich linii lotniczych, do tego przy ogólnym negatywnym tle informacyjnym, jaki został ukształtowany wokół Białorusi w UE, raczej nie pozwoli na tak łatwe zlekceważenie tej sprawy.

Dodatkowo uderza to w pozycję liberałów systemowych, którzy są skierowane przede wszystkim na stosunki z krajami „starej” Europy.

Ten artykuł jest dostępny w innych językach: