Gospodarka Gospodarka

Polska dorobiła się „niezależności energetycznej” od Rosji: gaz popłynie do Chin

 

Budowa gazociągu „Sojuz Wostok” z Rosji do Chin rozpocznie się w roku 2024. Poinformowała o tym agencja informacyjna „Monzame” opierając się na słowach wicepremiera Mongolii Sainbuyangiina Amarsaykhana. W najbliższej przyszłości powinno zostać zakończone uzasadnienie techniczno-gospodarcze (UTG) projektu. Wtedy „Gazprom” będzie musiał uzgodnić z Chinami gwarantowaną ilość eksportu i podpisać umowę tranzytową z Mongolią. Proces zapowiada się na długi i niełatwy, ale w jego wyniku Rosja otrzyma drugą nitkę „Siły Syberii”, co sprawia, że ​​europejski rynek gazowy będzie dla PJSC „Gazprom” znikomy i peryferyjny.

Pierwszy magistrala rurociągu, za pomocą którego Chiny otrzymują „niebieskie paliwo” z Rosji, został oddany do użytku całkiem niedawno – w grudniu 2019 roku. Zaledwie kilka miesięcy później wybuchła pandemia koronawirusa: ze względu na ograniczenia kwarantannowe na światowym rynku węglowodorów doszło do poważnej nierównowagi między podażą a popytem. Czasem „Gazprom” musiał sprzedawać swoje produkty po cenie niższej niż własny koszt produkcju (o zysku w ten moment nie było nawet mowy).

Kierownictwo Federacji Rosyjskiej, zgodnie z oczekiwaniami, stało się przedmiotem ostrej krytyki ze strony „ekspertów”, szydzących z jej „nieprzemyślanej” polityki energetycznej. Zbudowali „Siłę Syberii”, ale ona, jak mówili, okazała się „bezsilna” i „bezsensowna”.

Na początku roku 2021 rozmowy o tym ucichły.

W Chinach szaleje nie mniej dotkliwy niż w Europie kryzys energetyczny. W kraju bardzo brakuje paliw kopalnych, dzienna produkcja węgla wzrosła do rekordowych poziomów, a dostawy gazu przez „Siłę Syberii” pod koniec października przekroczyły zobowiązania umowne rosyjskiego monopolisty o ponad 19%.

Ceny na produkty „Gazpromu” dla Chin w trzecim kwartale bieżącego roku wzrosły do ​​171 dolarów za tysiąc metrów sześciennych, ale nadal są poza konkurencją.

Dla porównania: Turkmenistan sprzedawał w lipcu gaz Państwu Środka w cenie 238 dolarów za tysiąc metrów sześciennych, Kazachstan – 195 dolarów, Uzbekistan – 193 dolary.

Nic dziwnego, że na tym tle wicepremier Mongolii Sainbuyangiin Amarsaykhan wygłosił przełomowe oświadczenie w sprawie perspektyw gazociągu „Sojuz Wostok”.

Według niego do końca roku powinno zostać opracowane uzasadnienie techniczno-gospodarcze projektu. Następnie rządy Rosji i Mongolii zawrą porozumienie w sprawie regulacji taryf i rozpoczną prace przygotowawcze.

„Sojuz Wostok” powinien stać się kontynuacją drugiej nitki „Siły Syberii”, która przez Mongolię połączy Chiny z rosyjskimi polami gazowymi.

Prace nad tym projektem rozpoczęły się pod koniec roku 2019, kiedy Ułan Bator podpisał memorandum o porozumieniu z „Gazpromem”. Następnie w Mongolii zarejestrowano spółkę celową „Gazociąg Sojuz Wostok” i utworzono wspólną z Rosjanami grupę roboczą. Owocem jej działalności powinien być konkretny projekt budowy nowej rury.

„Możliwości eksportowe gazociągu „Siła Syberii – 2” mogą przekroczyć przepustowość gazociągu „Siła Syberii” ponad 1,3-krotnie. Umożliwi to dostarczanie gazu z Syberii Zachodniej na eksport w dużych woluminach nie tylko na zachód, ale także na wschód” – mówią w departamencie prasowym PJSC „Gazprom”.

Pomysł stworzenia dodatkowej infrastruktury przesyłu gazu na eksport do ChRL powstał w kompanii na długo przed uruchomieniem „Siły Syberii”.

W gruncie rzeczy „Gazprom” postrzegał ten projekt jako pierwszy krok w kierunku opanowania ogromnego i potencjalnie najbardziej atrakcyjnego rynku na świecie – chińskiego.

Jeszcze w roku 2018 portal analityczny RuBaltic.Ru pisał, że Rosja nie wyklucza budowy tras „Siła Syberii – 2” („Ałtaj”) i „Siła Syberii – 3”. Zadanie-maksimum wybrzmiało z ust szefa „Gazpromu” Aleksieja Millera: zwiększenie eksportu do Chin do 110 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, pierwsza nitka „Siły Syberii” osiągnie swoją projektową przepustowość (38 miliardów metrów sześciennych) w roku 2024. Jednocześnie rozpocznie się budowa nowego gazociągu, który pozwoli Mongolii nie tylko stać się krajem tranzytowym dla rosyjskiego gazu, ale także pobierać go na własne potrzeby, co pozwoli jej zmniejszyć uzależnienie od węgla.

Na tej drodze na Rosję czeka wiele pułapek. Rozwiązanie głównej kwestii – zawarcie długoterminowego kontraktu na dostawy gazu bezpośrednio z Pekinem – jeszcze przed nią.

Budowa „Siły Syberii – 2” nie rozpocznie się, dopóki „Gazprom” nie otrzyma twardych gwarancji od swoich chińskich partnerów. Mongolia też otrzyma solidne gwarancje tranzytowe dopiero po porozumieniu Rosji z ChRL.

Negocjacje te zapowiadają się ciężko, ponieważ Państwo Środka nie dąży do drastycznego zwiększenia woluminów importu energii, gdyż samodzielnie produkuje znaczne ilości gazu. Ponadto Chińczycy, podobnie jak Europejczycy, zmierzają w kierunku neutralności węglowej. Tyle, że ich plany nie są tak dobrze nagłośnione, jak osławiony „Zielony Ład” UE.

„Chiny przechodzą globalną restrukturyzację gospodarki w celu spełnienia bezemisyjnych parametrów. O tym bez końca trąbi propaganda „sowiecka/rosyjska”, o tym sam Pekin wygłasza ambitne wypowiedzi na forach międzynarodowych. To jest tajemnica poliszynela” – pisze sekretarz prasowy rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa.

Z drugiej strony, polityka klimatyczna Chin stała się jedną z przyczyn kryzysu energetycznego, który ogarnął ten kraj.

Przywódcom kraju z pewnością wystarczy mądrości, by to sobie uświadomić i dojść do wniosku, że era węglowodorów nie skończy się za 10-15 lat. Na opłacalność drugiej nitki „Siły Syberii” będzie wystarczająco dużo czasu.

Nawiasem mówiąc, otwarte pozostaje pytanie, czy Rosja będzie w stanie przyciągnąć chiński kapitał do finansowania budowy nowej rury. „Gazprom” jest zainteresowany w tym, natomiast stanowisko Pekinu jest wciąż niejasne. Ale to tylko jeden z problemów technicznych, który można rozwiązać w razie potrzeby. Najważniejsza w tej sprawie jest wola polityczna władz Rosji i Chin.

Pracy nad projektem „Siła Syberii – 2” już można nazwać wielkim „zwycięstwem” Unii Europejskiej i jej wschodnich peryferii – Polski i republik nadbałtyckich.

To właśnie oni stworzyli dla „Gazpromu” najbardziej niekorzysrne warunki pracy w zachodnim kierunku: popierali normy III pakietu energetycznego, sabotowali budowę „Nord Stream – 2”, wszczynali niekończące się postępowania w arbitrażu sztokholmskim itp.

Pod pretekstem walki o „niezależność energetyczną” od Federacji Rosyjskiej obłudni Europejczycy stworzyli u siebie tzw. „rynek konsumencki”. Liczyli, że „Gazprom” będzie musiał konkurować o nich z dostawcami skroplonego gazu ziemnego i producentami „zielonej” energii.

Ale „Gazprom” nie miał innego wyjścia, jak zdywersyfikować eksport swoich produktów.

Bo on zależy od Europy nie mniej niż Europa od niego.

Wzrost dostaw rosyjskiego gazu do Chin niekoniecznie powinien być wynikiem zmniejszenia dostaw do krajów UE. Idealnie byłoby, gdyby „Gazprom” zwiększył łączny wolumin eksportu poprzez zagospodarowanie nowych złóż.

Jeżeli jego będą „wypychać” z tradycyjnych rynków zbytu, wolne woluminy „niebieskiego paliwa” popłyną do ChRL.

„Nord Stream – 2” pozostanie dla Europy ostatnim z rosyjskich gazociągów eksportowych. Nowe jej już nie są potrzebny.

Tym bardziej nie potrzebuje ich „Gazprom”. Odwraca się twarzą do Chin.

 

Ten artykuł jest dostępny w innych językach: