Gospodarka Gospodarka

Polska przygląda się sektorowi energetycznemu Ukrainy

Źródło obrazu: dw.com
 

Polska stała się jednym z głównych beneficjentów Euromajdanu na arenie międzynarodowej. Od 2014 roku Warszawa konsekwentnie zwiększa swój wpływ na ukraińską gospodarkę oraz sferę społeczną w celu zwiększenia w przyszłości również wpływów politycznych. Polska ma rozległe interesy gospodarcze na Ukrainie, a sektor energetyczny ma tutaj szczególne miejsce.

Polskie władze postanowiły wybudować kolejny terminal LNG. Piotr Naimski, autoryzowany przedstawiciel rządu ds. Infrastruktury energetycznej, powiedział, że pływający terminal do skraplania gazu będzie zlokalizowany w rejonie Gdańska i stanie się drugim obiektem do odbioru LNG w Polsce.

Rozładunek cysterny LNG na terminalu regazyfikacji w Świnoujściu / Zdjęcie: PGNiG Rozładunek cysterny LNG na terminalu regazyfikacji w Świnoujściu / Zdjęcie: PGNiG

Pierwszy terminal LNG znajduje się w Świnoujściu — jego pojemność projektowa wynosi 5 miliardów metrów sześciennych gazu, a w najbliższej przyszłości zostanie zwiększona do 7,5 miliarda metrów sześciennych. Według polskiego kierownictwa budowa drugiego terminalu zdolnego do regazyfikacji 3,5–4 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie zajmie 16–20 miesięcy.

Decyzja o budowie drugiego terminalu wynika również z faktu, że kilka miesięcy temu polska spółka gazowa PGNiG podpisała długoterminową – do 2042 r. – Umowę na dostawę amerykańskiego LNG.

Polskie zakupy amerykańskiego gazu mają wyraźny wydźwięk polityczny i faktycznie są zapłatą Donaldowi Trumpowi za lojalność. Nie można nie wyrazić uznania dla prezydenta USA, który jest zaangażowany w podejście biznesowe w stosunkach międzynarodowych i sprytnie znajduje narzędzia do zwiększenia obecności amerykańskich towarów na rynkach zagranicznych.

Nie jest tajemnicą, że Polska uważa Ukrainę za jeden z priorytetowych rynków dla sprzedaży gazu skroplonego.

Warto zauważyć, że wiceprezydentem Ukrtransgazu – operatora ukraińskiego systemu przesyłowego gazu (GTS) – jest Polak Paweł Józef Stańczak, który może lobbować za interesami Warszawy na gazowym rynku Ukrainy.

Władze Kijowa wielokrotnie wyrażały gotowość zakupu amerykańskiego gazu skroplonego, który jest dostarczany do polskiego terminalu w Świnoujściu w ramach polityki „niezależności energetycznej od Rosji”. W ramach tych dostaw kilka lat temu opracowano projekt budowania interkonektora pomiędzy Ukrainą a Polską o mocy około 7 miliardów metrów sześciennych do 2021 roku.

Na dzień dzisiejszy projekt ten jest zamrożony, ale jeśli po wynikach wyborów prezydenckich i parlamentarnych na Ukrainie polityka zagraniczna oraz polityka gospodarcza nie zostaną zrewidowane (szanse na to są obiektywnie niewielkie), prawdopodobieństwo ich realizacji jest dość wysokie.

Gazociąg Hermanowice-Strachocina / Zdjęcie: eadaily.comGazociąg Hermanowice-Strachocina / Zdjęcie: eadaily.com

Warto zauważyć, że w 2017 r. ukraiński prywatny sprzedawca gazu „ERU Trading” kupił 70 mln metrów sześciennych gazu od polskiego PGNiG, otrzymanego w ramach pierwszej amerykańskiej dostawy LNG do Polski. Następnie sprzedawca sprzedał tę partię gazu państwowej firmie Ukrtransgaz z dobrą marżą.

Ukraiński kompleks energetyczny dla Polski jest jednym z obiecujących rynków sprzedaży węgla grupy gazowej. Na węgiel tej marki stopniowo przenoszone są bloki TPP kompanii państwowej Centrenergo oraz DTEK Rinata Achmetowa.

Decyzja o zastąpieniu bloków została podjęta w 2017 r., kiedy na szczeblu państwowym dekret Rady Bezpieczeństwa uprawomocnił blokadę niekontrolowanej Kijowem części Donbasu, gdzie jest wydobywany antracyt. Pod koniec 2016 r. DTEK Achmetowa sprowadził próbną partię 100 tys. ton węgla grupy gazowej z Polski.

W tym samym czasie zdarzały się przypadki, w których Polska nabywała antracyt wydobywany na terenach nie kontrolowanych przez Kijów za pomocą „szarych” systemów.

To skomplikowało stosunki dwustronne, a władze Kijowa zażądały wyjaśnień od strony polskiej. Jednak ta ostatnia powiedziała tylko, że dostawa węgla z Donbasu nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa energetycznego Polski.

Dla polskiego biznesu inwestycje w alternatywny sektor energetyczny Ukrainy nie jest bezinteresowny. W 2015 r. mówiono, że polscy inwestorzy są gotowi w ciągu czterech lat zainwestować 200 mln USD w rozwój projektów „zielonej” energii na Ukrainie.

Ten segment energetyki rozwija się w ostatnich latach w szybkim tempie, co wiąże się z bardzo wysoką „zieloną taryfą” – jedną z największych w Europie, która pozwala szybko odzyskać inwestycję. Jeśli w bilansie energetycznym alternatywna energetyka zajmuje 1,5%, to środków z rynku energetycznego zbiera aż 5%, podczas gdy państwo zobowiązuje się do zakupu całej „zielonej” energii elektrycznej od producentów po stałej cenie. Polski biznes nie jest kluczowym graczem na ukraińskim rynku zielonej energii, ale ma także miejsce pod słońcem.

Zdjęcie: Kurier PołudniowyZdjęcie: Kurier Południowy

W najbliższej przyszłości aktualizowana jest kwestia przedłużenia okresu użytkowania ukraińskich bloków elektrowni atomowych lub ich wycofania z eksploatacji. Właśnie oficjalna Warszawa, która importuje energię elektryczną z Ukrainy, może lobbować za przedłużenie kosztem Unii Europejskiej terminów eksploatacji blokow ukraińskich NPP, które zostały zaprojektowane w czasach sowieckich w celu dostarczania energii elektrycznej między innymi i do krajów socjalistycznych (Chmielnicka NPP, Rówieńska NPP).

Na tle stopniowego zamykania elektrowni atomowych w krajach UE ze względów środowiskowych i wzrostu udziału „zielonej” energii, Ukrainie mogą pozostawić rolę zapasowego dostawcy energii elektrycznej, produkowanej bez spełniania nowoczesnych europejskich norm środowiskowych.

Należy zauważyć, że w 2017 r. Ukraina rozpoczęła proces integracji swojego systemu energetycznego z systemem energetycznym kontynentalnej Europy (ENTSO-E) z jednocześnym wyjściem ze zjednoczonego z Rosją systemu energetycznego. Dla Polski integracja Ukrainy z ENTSO-E, która powinna zostać zakończona w 2025 r., oznacza możliwość uzyskania bezpłatnych przepływów energii elektrycznej z ukraińskich elektrowni.

Tak więc horyzont planowania Polski w stosunku do Ukrainy znacznie wykracza poza ramy kadencji pobytu we władzy namaszczonych Euromajdanem.

I zainteresowanie Polski sektorem energetycznym Ukrainy — jeden z najwyraźniejszych dowodów na to.

Ten artykuł jest dostępny w innych językach: