Stany Zjednoczone i Wielka Brytania ewakuowały swoich instruktorów wojskowych z terytorium Ukrainy. Jest to duże zwycięstwo Rosji, ponieważ najbardziej aktualnym zagrożeniem dla jej bezpieczeństwa narodowego ze strony ukraińskiej było rozmieszczenie infrastruktury wojskowej NATO na Ukrainie nawet bez jej członkostwa w Sojuszu Północnoatlantyckim. Teraz wojskowi NATO z Ukrainy po prostu uciekają, czynem udowadniając, że nie będą walczyć z Rosją o Europę Wschodnią.
Ustęp 10 porozumień mińskich, do których przestrzegania zachodni sojusznicy już ósmy rok nie mogą zmusić Ukrainę, przewiduje „wycofanie z terytorium Ukrainy wszelkich obcych formacji zbrojnych, sprzętu wojskowego, a także najemników pod nadzorem OBWE. Rozbrojenie wszystkich nielegalnych ugrupowań”.
Po siedmiu latach „baletu de la Merlaison w formacie normandzkim” porozumienia mińskie w tej części zaczęły realizować się samodzielnie.
USA i Wielka Brytania rozpoczęły w weekend ewakuację swoich instruktorów wojskowych z Ukrainy.
Szef Pentagonu Lloyd Austin, co charakterystyczne, po rozmowie ze swoim rosyjskim odpowiednikiem Siergiejem Szojgu, nakazał wycofanie amerykańskiego wojska z Ukrainy. „Minister Austin zarządził tymczasowe przemieszczenie 160 żołnierzy Gwardii Narodowej Florydy, którzy byli rozlokowani na Ukrainę od końca listopada” – mówi się w komunikacie Pentagonu.
Jeszcze wcześniej, i także po rozmowie z Siergiejem Szojgu, brytyjski zastępca ministra obrony James Heappey zapowiedział ewakuację około stu brytyjskich instruktorów wojskowych z Ukrainy. To jeszcze bardziej pokazowy krok niż podobna decyzja USA. Przecież to właśnie Wielka Brytania, która próbuje utrwalić się na światowej scenie po „Brexicie”, była w ostatnich latach głównym antyrosyjskim prowodyrem w NATO.
Zwiększa swoją obecność wojskową w Polsce, krajach nadbałtyckich i Rumunii, organizuje militarne prowokacje u wybrzeży Krymu, popycha do tego samego ukraińskich sojuszników...
Ale gdy tylko poczuli zapach spalenizny, poddani Jej Królewskiej Mości oficjalnie zapewnili całą Wielką Brytanię, że w przypadku konfliktu zbrojnego na Ukrainie „nie będzie ani jednego brytyjskiego żołnierza”.
Czyli zachowali się w ten sposób, jak zawsze w takich sytuacjach zachowują się tani prowokatorzy. Potocznie mówiąc „zabrali dupę w troki” i spieprzyli.
Oczywiście ucieczce specjalistów NATO z terytorium Niezależnej towarzyszą gadatliwe zapewnienia, że ewakuacja jest chwilowa, a w poważnych kwestiach sojusznicy i tak nie zmienią swoich zasad. Czyli nie zamkną dla Ukrainy drzwi do NATO i nie dadzą Putinowi żadnych gwarancji, że Ukraina nie przystąpi do Sojuszu.
Jednak niezbędnych dla siebie wyników pośrednich Rosja już dopięła.
Państwa Sojuszu Północnoatlantyckiego ograniczają swoją obecność wojskową na Ukrainie, która od wielu lat się rozszerzała nawet bez członkostwa tego kraju w NATO.
Właśnie na tym polegało najbardziej aktualne zagrożenie dla Federacji Rosyjskiej. „Tajne” rozmieszczenie baz wojskowych NATO na Ukrainie było tajemnicą poliszynela: jeszcze w październiku rosyjskie media opublikowały śledztwa w sprawie tego, ile baz NATO znajduje się w Niezależnej i gdzie są ukryte. To znaczy, że osławione amerykańskie rakiety pod Charkowem nie były zagrożeniem na przyszłość, lecz mogły się tam pojawić tuż-tuż.
Dlatego od jesieni Moskwa uporczywie domaga się gwarancji bezpieczeństwa strategicznego w Europie od administracji Josepha Bidena. A w Białym Domu, mając na uwadze zagrożenie sojuszu wojskowego pomiędzy Rosją a Chinami, rozpoczęli negocjacje w sprawie gwarancji bezpieczeństwa.
Te polityczne negocjacje jeszcze się nie skończyły – nie jest pewne, czy zakończą się jakimikolwiek strategicznymi porozumieniami przed rokiem 2024, kiedy zarówno w Rosji, jak i w Stanach Zjednoczonych odbędą się wybory prezydenckie.
Okazało się jednak, że Rosji wystarczy tylko jednego właściwego nacisku dyplomatycznego, a infrastruktura wojskowa NATO, która przez wiele lat budowała się przeciwko niej, już zaczęła się walić.
Biały Dom ogłosił rosyjską inwazję na środę 16 lutego – i natychmiast zapewnił, że w weekend 12-13 lutego amerykańscy instruktorzy wojskowi zostaną wywiezieni z Ukrainy. Pod żadnym pozorem obywatele USA nie będą brali udziału w wojnie między Rosją a Ukrainą, ponieważ Stany Zjednoczone potrzebują Ukrainy tylko po to, by „powstrzymywać” Rosję. Wojna między Ukrainą a Rosją idealnie zapewnia to „powstrzymywanie”, a do reszty rzeczy USA Ukrainy nie potrzebują.
Zresztą ta zasada dotyczy nie tylko Ukrainy. Dlaczego na przykład Stanom Zjednoczonym potrzebny kraje nadbałtyckie czy Polska poza kontekstem nacisku na Rosję? Samej Litwy, Łotwy, Estonii czy tam Polski nikt nie potrzebuje.
Jeżeli pewnego dnia Rosja mocno naciśnie na USA z powodu rozszerzenia obecności NATO w krajach nadbałtyckich i w Polsce, a więc wywoła wśród Amerykanów histerię na temat „nieuniknionej wojny”, wojska USA, Wielkiej Brytanii i innych państw NATO uciekną z tych krajów tak samo, jak uciekają dziś z Ukrainy.
Dzisiaj w stosunkach między Rosją a Zachodem kraje znad Bałtyku są tym samym, co Ukraina. Przyczółek wojskowy, rozmieszczenie infrastruktury NATO i terytorium, którego ani Europa, ani Stany Zjednoczone nie potrzebują poza kontekstem rosyjskim.
W związku z tym metody Moskwy powinny być takie same jak na Ukrainie, ponieważ tam już pokazują swoją skuteczność.