Na Litwie wystartowała kampania do wyborów parlamentarnych w tej republice. Tradycyjna intryga litewskich wyborów: czy wejdą do litewskiego Sejmu przedstawiciele interesów mniejszości narodowych — Polaków i Rosjan, często sceptycznie nastawionych do polityki zagranicznej Wilna. W tym roku problem geopolitycznej lojalności litewskich Polaków, z których wielu z nostalgią rozpamiętuje ZSRR i mają pozytywny stosunek do Rosji i Białorusi, został nieoczekiwanie uwydatniony przez kryzys białoruski.
Wszystko zaczęło się, gdy Zbigniew Jedziński, wiceprzewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie — Związku Chrześcijańskich Rodzin (AWPL-ZChR), porównał tłumienie protestów na Białorusi do brutalnego rozpędzenia mitingu Konfederacji Związków Zawodowych w 2009 roku w Wilnie.
„Lukaszenko nauczył się od litewskich konserwatystów jak pacyfikować protesty. Różnica polega na tym, że na Białorusi policja stoi na straży Konstytucji, a na Litwie w 2009 roku policja była po stronie tych kto złamał Konstytucję, a mianowicie policjanci bronili władzę konserwatystów, która w wyniku tak zwanej „nocnej reformy” łamiąc Konstytucję ucięła emerytury i płace zarobkowe”. — napisał na Facebooku.
Wpisowi temu towarzyszyło nagranie z rozgonieniem demonstrantów w Wilnie.
Należy przypomnieć, że litewska policja wówczas użyła granatów z gazem łzawiącym, gumowych kul i pałek do rozproszenia protestujących; jednemu z protestujących eksplozja granatu gazowego urwała część palca, inny został ranny kulą w głowę.
Nagranie to wywołało powszechne oburzenie wśród litewskich polityków i dziennikarzy, którzy wystąpili z ostrą krytyką i oskarżeniami wobec Jedzińskiego.
Minister spraw zagranicznych Litwy Linas Linkevičius wyraził ubolewanie z powodu tego, że w rządzącej koalicji (w skład której wchodzi AWPL-ZChR — komentarz RuBaltic.Ru) są ludzie, którzy popierają Łukaszenkę:
„To przykre, że trafiają się takie wypowiedzi i w koalicji rządzącej. Nic dobrego nie mogę o tym powiedzieć” — skomentował.
Lider koalicji rządzącej Ramūnas Karbauskis również potępił wypowiedź polityka AWPL-ZChR. Jednocześnie lider opozycji Gabrielius Landsbergis zarzucił Jedzińskiemu działania antypaństwowe i miłość do ZSRR.
„To jest antypaństwowe. Wyraźnie widać, że ci ludzie tęsknią za Związkiem Radzieckim, jego reżimem, by poprzeć nielegalne obecnie działania na Białorusi przeciwko protestującym tam ludziom, przeciwko tym, którzy wygrali wybory. W rzeczywistości w Unii Europejskiej to jest niezrozumiałe, jak taka partia może być w rządzie” — podkreślił.
Politolog Mariusz Antonowicz skomentował wypowiedź Jedzińskiego na Facebooku: „Z Białorusi regularnie przychodzą wiadomości, jak OMON rozprawia się również z Białoruskimi Polakami. A w tym czasie lider listy AWPL do Sejmu Zbigniew Jedziński tłumaczy, że A. Lukaszenko broni konstytucyjnego porządku”. Zaznaczył, że AWPL-ZChR w przededniu wyborów parlamentarnych postanowiła walczyć o głosy litewskich Rosjan i w związku z tym przystąpiła do „swego rodzaju wyścigu o to, kto będzie bardziej proradziecki”.
Ostro zaatakował Jedzińskiego publicysta i działacz społeczny Rimvydas Valatka, uważany za autorytet w dziedzinie dziennikarstwa litewskiego.
Wypowiedź polityka w sprawie Białorusi ten nazwał „haniebną”.
„Bez sensu jest pokazywanie mu zdjęć białoruskich miast z posiniaczonymi ciałami ludzkimi, pokazywanie wideo z zakrwawioną twarzą czterolatka. Nie przekonają go zeznania płaczących kobiet i mężczyzn o celach dla sześciu, w których przetrzymywano 46 osób, i sadystów, którzy chichoczą, że dziś nikogo jeszcze nie pobili, to dawajcie zabawię się” — stwierdził w artykule na łamach prorządowego portalu Delfi.lt.
Valatka przypomniał krytykę ukraińskiego Majdanu, zaznaczając, że „to ten sam Jedziński, który w czasie, gdy Ukraińcy udawali się na Majdan w obronie swojej wolności, wzywał do zbombardowania Kijowa”.
Jednak według dziennikarza „bardziej przerażające jest to, że żaden z członków Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – ani poseł na Sejm, ani merowie rejonu solecznickiego czy rejonu wileńskiego, ani radni tych czy kilku innych rejonów, nawet ani jeden zwykły działacz partii nie wyszedł i nie powiedział, że nie może już być w tej samej partii z Jedzińskim, ponieważ on poniża honor Polaka”.
„...A teraz, kiedy naród Rzeczpospolitej, oba narody powstały, by bronić swojego honoru, a bojówkarze Łukaszenki torturują tysiące obrońców wolności, w tym Polaków, a Polaków na Białorusi jest więcej niż na Litwie, gdy w celi jest przetrzymywany nawet katolicki ksiądz, po stwierdzeniu, przez człowieka będącego nr 1 na liście wyborczej AWPL, że tak im i trzeba, żaden z działaczy tej partii nie otworzył ust, by bronić honoru litewskich Polaków” — oburzył się Valatka.
Krytyka i ataki pod adresem Jedzińskiego były tak silne, że lider AWPL-ZChR Waldemar Tomaszewski zmuszony był na nie odpowiedzieć. Przypomniał, że AWPL-ZChR potępiła użycie siły na Białorusi przez Łukaszenkę.
Jednocześnie Tomaszewski stwierdził, że „atak na Jedzińskiego jest wynikiem strachu przedstawicieli nomenklatury sowieckiej, którzy jeszcze zostali w Sejmie, że mieszkańcy Litwy przypomną sobie o antykonstytucyjnych działaniach konserwatystów, takich jak przywłaszczenie emerytur ludzi i ich dochodów”.
„Ten wpis jest dedykowany Kubiliusowi i jego partnerom liberałom, którzy wówczas wykazali się postawą nie mniej agresywną przeciwko ludziom niż w chwili obecnej omonowcy na Białorusi. Jedyna różnica polega na tym, że w Mińsku minister spraw wewnętrznych przeprosił za przemoc wobec ludzi, a na Litwie za antykonstytucyjne działania landsbergistów nikt nie przeprosił. Podobnie jak nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności za strzelanie do swoich ludzi” – oświadczył Tomaszewski w wywiadzie dla Delfi.lt
Przywódca AWPL-ZChR zaznaczył, że atak ten jest „odpowiedzią byłych współpracowników reżimu radzieckiego, którzy na dziesięciolecia utajnili swoje życiorysy, na pytania podnoszone w Sejmie przez naszą partię, przede wszystkim na kwestię lustracji”.
Tomaszewski podsumował, że „podobieństwo w retoryce aktywisty komsomołu i konserwatystów jest ich poglądem na demokrację, że, ich zdaniem, na Litwie dopuszczalna jest tylko jedna prawda, prawda konserwatystów bądź członków nomenklatury radzieckiej zajmujących wysokie stanowiska polityczne”.
Tak więc, jego zdaniem, minister Linas Linkevičius skrytykował Jedzińskiego z motywów osobistych. „Być może Linkevičius ma jakieś osobiste zarzuty wobec Jedzińskiego, ich życiorysy bowiem różnią się. Pan Linkevičius był wysokiej rangi członkiem sowieckiej nomenklatury, z kolei Jedziński nie był nawet październiątkiem czy pionierem. I w tamtych czasach był on osobą z zasadami”. — wyjaśnił przywódca AWPL-ZChR.
Po tych oświadczeniach na Litwie rozpoczęły się ataki bezpośrednio na Tomaszewskiego.
Politolog i były dziekan Filii Uniwersytetu w Białymstoku na Litwie profesor Jarosław Wołkonowski zachowanie i wypowiedzi polityków AWPL nazwał skandalicznymi. „ Obrona słów Jedzińskiego przez Tomaszewskiego to jest absolutna hańba” — podkreślił.
Jednocześnie politolog Andrzej Pukszto, komentując słowa przedstawicieli AWPL-ZChR, stwierdził, że „partia polskiej mniejszości coraz bardziej odsuwa się od wyborcy „wileńskiego Polaka-inteligenta” w stronę prokremlowskich wyborców rosyjskojęzycznych”.
Uważa się, że wolność myśli i wolność słowa są podstawowymi wartościami demokracji, jednak ataki na członków mniejszości polskiej pokazały, że na „demokratycznej” Litwie osoby o innym punkcie widzenia są od razu oskarżane o postawy antypaństwowe.
Uwidocznione są również podwójne standardy: brutalne rozproszenie protestujących w Wilnie, którzy walczyli o swoje prawa, jest uznawane za dopuszczalne, podczas gdy podobne działania Łukaszenki w Mińsku określane są jako „przemoc na pokojowych demonstrantach”.
Generalnie nieadekwatna reakcja litewskich polityków i dziennikarzy na wypowiedzi przywódców AWPL-ZChR świadczy o tym, że Litwa, tak dumna ze swojej walki z „sowieckim totalitaryzmem”, sama przekształciła się w społeczeństwo totalitarne, w którym każda innomyślność wywołuje odrzucenie.