Byłej kandydatce na prezydenta Swietłanie Cichanouskiej w ciągu kilku miesięcy udało się objeździć niemal całą Europę i negocjować ze wszystkimi kluczowymi politykami kontynentu — prezydentami, kanclerzami, premierami, przewodniczącymi parlamentów i tak dalej. Na tej liście brakuje tylko jednej osoby — Wołodymyra Zełenskiego. Sama Cichanouska planowała spotkać się z nim jeszcze w zeszłym roku, ale prezydent Ukrainy, według najnowszych wiadomości, zamierza nadal ignorować „wybranego przywódcę Białorusi”.
Rozmowy o ewentualnej wizycie Cichanouskiej na Ukrainę toczą się od dawna — odkąd „Prezydent Swieta” opuściła Białoruś. Niezwykle ważne było dla niej pojawienie się w kraju zwycięskiego Majdanu, który od siedmiu lat odgrywa szczególną rolę w układzie współrzędnych zagranicznej polityki Łukaszenki. To dzięki Ukrainie udało mu się poprawić stosunki z Zachodem, doprowadzić do zniesienia sankcji USA i UE. W Mińsku podpisano porozumienia pokojowe w celu rozwiązania konfliktu w Donbasie, też odbywały się tu posiedzenia Trójstronnej Grupy Kontaktowej (TGK).
„Opuszczając Polskę, Cichanouska zostawiła listę wytycznych, ułatwiających otrzymanie pomocy przez represjonowanych. Kolejna wizyta na jej europejskiej trasie odbędzie się na sąsiedniej Ukrainie, która również nie uznała Łukaszenki za legalnie wybranego prezydenta” — donosiła telewizja Biełsat w październiku 2020 roku.
Zresztą sama Swietłana nie ukrywała, że zamierza odwiedzić Kijów.
Istniały ku temu przesłanki: „zespół Ze”, podążający za Zachodem, zajął ostre stanowisko wobec Białorusi i nie uznał zwycięstwa Łukaszenki w wyborach prezydenckich. To prawda, że Cichanouska wówczas jeszcze odmawiała jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o przynależność terytorialną Krymu. Za to została skarcona przez ministra spraw zagranicznych Ukrainy Dmytra Kulebę.
„Relatywnie rzecz biorąc, jeśli przyjedzie na Ukrainę i zacznie komunikować się z mediami, pierwsze pytanie będzie brzmiało: „Czyj jest Krym?” I każda niejasna odpowiedź zagra przeciwko samej pani Cichanouskiej. Dlatego tutaj nawet bardziej troszczę się o nią, nie o siebie” — powiedział szef ukraińskiego MSZ.
Najwyraźniej Cichanouska przysłuchiwała się mu. W lutym tego roku uznała Krym za integralną część Ukrainy i wyjaśniła, dlaczego nie zrobiła tego wcześniej: mówiła, że po prostu starała się wybrać „odpowiedzi dyplomatyczne”. Ale teraz podobno nadszedł czas, aby nazwać rzeczy po imieniu.
Teraz jej wyprawa do Kijowa wydawała się kwestią czasu. Cichanouska z niecierpliwością czekała na zaproszenie. „Takie spotkanie (z Wołodymyrem Zełenskim — komentarz RuBaltic.Ru) jest obecnie dyskutowane. Dokładamy wszelkich starań, aby to spotkanie odbyło się ” — powiedziała była kandydatka na prezydenta Białorusi 9 kwietnia podczas transmisji na swoim kanale YouTube.
Od tej pory minęło ponad trzy miesiące — Cichanouską na Ukrainę nadal nie zaprosili.
Z niektórymi europejskimi politykami spotyka się po raz drugi, natomiast z Wołodymyrem Zełenskim — ani razu. I to samo w sobie jest bardzo wykładniczym faktem.
Ale kilka dni temu stało się coś, co prędzej czy później miało się wydarzyć — Zełenski i Cichanouska znaleźli się razem na jednej imprezie w stolicy Litwy. I niby nawet rozmawiali miedzy sobą. Swietłana sama powiedziała o tym dziennikarzom.
Zełenski przeciwnie — przemilczał. Szczegółami ich spotkania (jeśli można to nazwać spotkaniem) podzielił się ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kuleba: „Podczas nieformalnej rozmowy podeszła do prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, przedstawiła się i podziękowała Ukrainie za wsparcie narodu białoruskiego. Nasze państwo jest naprawdę szczere i konsekwentne w tym wsparciu. Życzymy Białorusinom wszystkiego dobrego i jesteśmy zainteresowani w rozwoju sąsiedniej Białorusi jako demokratycznego państwa europejskiego”.
Łatwo zobaczyć, w jaki sposób rozstawione są akcenty.
Sama podeszła, sama podziękowała... Przecież nie można odtrącać jej, prawda?
Kierownik ukraińskiego MSZ jakby celowo podkreśla, że jego szef rozmawiał z Cichanouską nie z własnej inicjatywy i nie dyskutował z nią o niczym poważnym.
A później to samo powtórzył doradca szefa kancelarii prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak: „O ile można o tym sądzić, sama Swietłana Cichanouska mówiła o tym, że była z prezydentem Ukrainy na tej samej imprezie. Czy można to nazwać słowem „spotykali się”? Zależy od punktu widzenia. Pełnowartościowe negocjacji czy inna podobna formalna komunikacja nie była planowana ani nie realizowana. (…) Niezwykle ważna tu jest poprawna ocena wszystkiego, co mówi się przez podmioty polityczne. W rzeczywistości nie było żadnych merytorycznych, a tym bardziej oficjalnych kontaktów pomiędzy prezydentem Ukrainy a panią Swietłaną Cichanouską”.
Żadnych merytorycznych, a tym bardziej oficjalnych kontaktów. Broń Boże! Słowa Podolaka brzmią jak usprawiedliwienie. Tylko nie jest jasne, z czego tłumaczyć się. Cichanouska jest witana z otwartymi ramionami w całej Europie — Zełenski może spokojnie zrobić to samo. Baćka nie obrazi się na niego za bardzo. Stosunki między nimi są już zepsute, ale prezydent Białorusi nie podejmie jakichkolwiek drastycznych kroków, by zemścić się na Kijowie za komunikację z Cichanouską.
Pozostaje tylko przypuszczenie, że niechęć Zełenskiego do spotkania z „wybraną liderką Białorusi” jest czymś osobistym.
Internauci w sieci zastanawiali się, czy ich negocjacje w Wilnie będą oficjalne, czy o charakterze zamkniętym. „Najprawdopodobniej w Wilnie zostanie podjęta decyzja o tym, że Swietłana Cichanouska przyjedzie na Ukrainę 23–24 sierpnia, w Dzień Niepodległości i otwarcia „Platformy Krymskiej” — pisał popularny Telegram-kanał „Legitymny”.
Jak się później okazało, negocjacje nie odbyły się w ogóle — ani publiczne, ani poufne. Ukraińscy urzędnicy dosłownie usprawiedliwiają się za to, że Zełenski powiedział parę słow do Cichanouskiej. Na temat perspektywy dalszej komunikacji brak informacji, na otwarcie „Platformy Krymskiej” liderka białoruskiej opozycji raczej też nie pojedzie.
A szkoda! Zełenski i Cichanouska są godni siebie.
Błazen i kucharka, którzy uważają siebie za wybitnych polityków. Jedyna różnica polega na tym, że jeden już sprzedaje swój kraj, a druga czeka na chwilę, by zabłysnąć.