Budowa kanału przez Mierzeję Wiślaną okazała się w centrum prezydenckiej kampanii wyborczej w Polsce. Główny kontrkandydat na prezydenta obiecał wyborcom zrezygnować z tego projektu, za co natychmiast został ogłoszony „agentem Kremla” przez przedstawiciela władzy. Swoim upartym pragnieniem przekopania Mierzei Wiślanej rządząca partia „Prawo i Sprawiedliwość” pośrednio potwierdza przypuszczenie, że kanał jest niezbędny do stworzenia bazy morskiej NATO w bezpośrednim sąsiedztwie z Kaliningradem i Flotą Bałtycką.
Mierzeja Wiślana jest unikatowym obiektem przyrodniczym, który jest podzielony na dwie mniej więcej równe części między Rosją a Polską. Mierzeja oddziela polskie miasto portowe Elbląg od Morza Bałtyckiego. Aby polskie statki miały dostęp do Zatoki Wiślanej, na której stoi Elbląg, muszą wejść do strefy wód terytorialnych Rosji i poprosić Federację Rosyjską o zezwolenie na przejście przez Kaliningradzki Kanał Morski.
W całej najnowszej historii stosunków polsko-rosyjskich nie było takiego przypadku, aby polscy żeglarze nie otrzymali tego zezwolenia. Nigdy nie było przypadków, żeby Polacy narzekali na problemy z żeglugą w Zatoce Wiślanej.
Czyli żadnych problemów dla Polski obecny wzorzec ruchu nie stwarza.
Niemniej jednak w Warszawie uznali zależność od Rosji za zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego i postanowili zbudować kanał żeglugi przez Mierzeję Wiślaną, aby polskie statki wchodziły bezpośrednio do Elbląga, omijając wody terytorialne Federacji Rosyjskiej.
Projekty takiego kanału w Polsce były proponowane od czasów socjalizmu, ale za każdym razem były odrzucane. Po pierwsze, wydawanie pieniędzy na to było niepraktyczne, ponieważ trasa przez rosyjski Bałtyjsk działała bez zakłóceń. Po drugie, i to jest głównie — ze względów środowiskowych.
Dzięki mierzei oddzielającej ją od morza Zatoka Wiślana jest niemal laguną słodkowodną. Ekosystem Mierzei Wiślanej i nadmorskich regionów Polski i Obwodu Kaliningradzkiego nabierał swojego kształtu pod wpływem tego czynnika.
Kanał żeglugi spowoduje inwazję słonych wód Morza Bałtyckiego do zatoki słodkowodnej, a zasolenie obszaru wodnego grozi zarówno Polsce, jak i Rosji lokalną katastrofą ekologiczną.
Po pierwsze, unikalna przyroda mierzei zostanie nieodwracalnie uszkodzona. Po drugie, zatoka straci pewne gatunki ryb słodkowodnych. Do tego pojawi się problem z zaopatrzeniem w wodę osad na wybrzeżu obu krajów, w tym dużych miast: polskiego Elblągu i rosyjskiego Kaliningradu.
Dzięki takim rozważaniom projekt kanału przez mierzeję do niedawna istniał tylko i wyłącznie na schematach i rysunkach. Dlatego decyzja partii „Prawo i Sprawiedliwość” w roku 2017 o wykopaniu tego kanału powoduje oburzenie zarówno w Rosji, jak i wśród wielu Polaków.
Główny kandydat opozycji na prezydenta Polski, Prezydent miasta Warszawy Rafał Trzaskowski, obiecał zrezygnować z budowy kanału, za co został natychmiast ogłoszony „agentem Kremla”.
Trzaskowski spotkał się z Radą Narodową polskiej partii „zielonych”, na której uzyskał poparcie swojej kandydatury w wyborach prezydenckich. W zamian Prezydent Warszawy zgodził się na szereg wymagań eko-aktywistów, w tym na temat mierzei.
„Rafał Trzaskowski, jako Prezydent, dołoży starań, aby powstrzymać przekopanie Mierzei Wiślanej” — powiedziała liderka „zielonych” Małgorzata Tracz i ogłosiła dołączenie partii do zespołu kandydata z głównych sił opozycyjnych kraju — liberalnej Koalicji Obywatelskiej.
Nie trzeba było zbyt długo czekać na reakcję rządzącej partii PiS.
„Połączenie Zatoki Wiślanej z Morzem Bałtyckim wzmocni niepodległość Polski. Każda krytyka projektu leży w interesie Moskwy. „Rosja zrobi wszystko, co możliwe, aby to zablokować. Najgorsze jest to, że ona to robi za pomocą jednego z kandydatów na prezydenta Polski. Wszystko tu gra ” — powiedział Minister Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej Polski Marek Gróbarczyk.
Jeden z głównych lobbystów budowy kanału dopuszcza taką możliwość, że Prezydent Warszawy pracuje dla Kremla.
Stopień paranoi jest, oczywiście, imponujący, nawet biorąc pod uwagę fakt, że mówimy o ekipie Jarosława Kaczyńskiego, która nigdy nie słynęła z adekwatności. Oskarżenie o zdradę stanu krytyków przekopania Mierzei Wiślanej — jest zbyt mocne nawet dla jej przedstawiciela.
Pozostaje się tylko przypuszczać, że stawka „Prawa i Sprawiedliwości” jest znacznie wyższa, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
Przez wszystkie lata sporów wokół kanału spekulowano, że bezpośrednia droga wodna przez Mierzeję Wiślaną jest niezbędna do swobodnego przejścia okrętów wojennych do laguny i przekształcenia Elbląga w bazę morską NATO w bezpośrednim sąsiedztwie z Kaliningradem i bazą marynarki Bałtyckiej Federacji Rosyjskiej.
Samo przywództwo Polski daje podstawę do takich spekulacji. Warszawa w rozmowach o kanale więcej mówi o bezpieczeństwie, niż o gospodarce, uznając za niedopuszczalne, że granica wodna NATO i Unii Europejskiej jest w 100% kontrolowana przez stronę rosyjską.
Powody ekonomiczne polskiego rządu brzmią szczerze wątpliwie. Dla Polski nie ma żadnego sensu rozwijać w Elblągu portu handlowego, ponieważ bardzo blisko znajduje się duży port w Gdańsku.
Ale sensownym widzi się wpuszczenie do zatoki Szóstej floty amerykańskiej.
Wystarczy spojrzeć na mapę i ocenić bliskość geograficzną Kaliningradu i Bałtyjska, aby uwidocznić wojskową strategiczną wartość Elbląga dla sił morskich NATO.
Jednak ruch w kierunku wymarzonego celu — bazy morskiej NATO na północno-wschodniej granicy Polski — spowoduje olbrzymi międzynarodowy i wewnętrzno polityczny konflikt.
W tym konflikcie polskie władze zmierzą się zarówno z Rosją, Unią Europejską, organizacjami międzynarodowymi, oraz z własnymi obywatelami.
Polscy eko-aktywiści od dawna walczą przeciwko kopaniu kanału. Zatrzymania budowy domagają się mieszkańcy kurortu Krynica Morska i innych miejscowości polskiej części mierzei, którzy mają obawy, że z powodu zniszczenia środowiska zostaną pozostawieni bez turystów, bez zarobków oraz bez wody pitnej.
Komisja Europejska nie wydała pozytywnej opinii na temat budowy kanału i wzywa polskie władze do dodatkowej oceny oddziaływania na środowisko. Przekop Mierzei Wiślanej budzi obawy ONZ, UNESCO, Greenpeace i innych ukierunkowanych organizacji międzynarodowych.
Obwód Kaliningradzki mówi o zagrożeniu dla bezpieczeństwa swojego środowiska przyrodniczego, i można sobie wyobrazić reakcję Rosji, jeśli dojdzie do zagrożenia dla bezpieczeństwa wojskowego Obwodu Kaliningradzkiego...
Jednak polskie przywództwo bohatersko ignoruje te rozważania i zdecydowanym krokiem maszeruje wprost na grabie. Z tym, że jak nadepnie na te grabie, to oczywiście, będą winni „agenci Kremla”.