Polityka Polityka

Rosja odmówiła powrotu do głównego „elitarnego klubu” Zachodu

Źródło obrazu: g7uk.org
 

Niespodziewane oświadczenie przez japońskie MSZ o zaproszeniu Chin i Rosji na szczyt „Wielkiej Siódemki” (G7) w sprawie Afganistanu wywołało jeszcze bardziej niespodziewaną reakcję Moskwy. Na Placu Smoleńskim pośmiali się z „zachodnich partnerów” i dali do zrozumienia, że ​​Rosja nie jest zainteresowana możliwością chociaż tymczasowego powrotu do G7. Ta historia kładzie kres genialnej strategii „międzynarodowej izolacji Putina”: nie tylko poszczególne kraje Zachodu, ale cały Zachód uznaje, że bez Moskwy nie da się rozwiązać kluczowych problemów świata i zwabia Rosję z powrotem do swoich „elitarnych klubów”. Na Rosje „wabik” jednak nie działa: dla niej zachodnie kluby i Zachód jako taki już straciły swoją elitarność.

Minister spraw zagranicznych Japonii Toshimitsu Motegi powiedział o zbliżającym się nadzwyczajnym spotkaniu ministrów spraw zagranicznych krajów „siódemki”. Spotkanie zaplanowane jest na środę 8 września i będzie w całości poświęcone sytuacji w Afganistanie.

Japoński minister wspomniał, że na spotkanie zaproszeni zostali również ministrowie spraw zagranicznych Rosji i Chin. Dla Rosji ta wiadomość ma szczególne znaczenie: przecież nie tak dawno już była pełnoprawnym członkiem G7.

W 2014 roku Rosję z hańbą wyrzucili z „siódemki” w związku z „zaanektowaniem Krymu”, tym samym uroczyście proklamując usunięcie Federacji Rosyjskiej z „krajów cywilizowanych”.

Teraz bez żadnej uroczystości, po cichu, proszą o tymczasowy powrót. Bo Rosja, jak się okazało, nie jest krajem, bez którego można rozwiązywać kluczowe problemy świata.

W szczególności w Afganistanie. Kwestii afgańskiej nie da się rozwiązać bez Rosji, a pozostawić jak jest też nie można.

Dlatego Moskwie proponuje się tymczasowe „posiedzenie” w „głównym elitarnym klubie świata” w zamian za to, że Moskwa i Pekin pomogą Zachodowi pokonać problem, co robić dalej z Afganistanem.

W ostatnich latach propozycja dla Rosji, dotycząca ponownego udziału w pracach G7, padła już po raz drugi. Rok temu z G7 zrobić G8 zaproponował były prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump. W G7 Trump widział swego rodzaju „wabik”, dzięki któremu Kreml można odwrócić od zbliżenia z Chinami, które nabierają niebezpiecznej dla Stanów Zjednoczonych prędkości.

Wtedy na Trumpa rzucili się wszyscy pozostali „członkowie klubu”. Jak można mówić o powrocie Rosji do G7, zanim „zmieni ona swoje zachowanie”? Rosjanie zostali ukarani wydaleniem z najgłówniejszego w świecie „klubu elitarnego”, a teraz Trump proponuje zniszczyć cały efekt pedagogiczny i skapitulować przed Putinem?

Minął rok. Niesystemowego Donalda Trumpa w Białym Domu zastąpił supersystemowy Joe Biden. Który jednak robi dokładnie to samo, co jego skandaliczny poprzednik. Wycofuje wojska z Iraku i Afganistanu, mówi, że narody same muszą walczyć o swoją wolność i szczęście zamiast amerykańskich żołnierzy, a Ameryka musi rozwiązywać problemy wewnętrzne, a nie angażować się w budowanie demokracji na całym świecie.

A Rosję o udział w szczytach G7 prosi już cały zespół „wolnego świata”.

„Partnerzy wykazują niesystematyczne podejście. Otrzymaliśmy dwa dni temu sygnały z Berlina i Paryża, dotyczące pewnego spotkania, ale o „siódemce” nie było mowy. Po tym nastąpiło oświadczenie Tokio – już w kontekście „siódemki”. Wszystko to dzieje się na tle różnych oświadczeń „siódemki” na temat Rosji i raz chodzi o udział Rosji, raz o brak udziału w formacie – skomentowała oświadczenie japońskiego ministra spraw zagranicznych rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa.

Oficjalny przedstawiciel z Placu Smoleńskiego wyciąga następujący wniosek na temat sygnałów z Zachodu: zachodni partnerzy mają „brak zrozumienia tego, czego tak naprawdę chcą od siebie i otaczającego ich świata”.

Taka sarkastyczna reakcja Moskwy jest nie mniej istotną wiadomością, niż samo zaproszenie Federacji Rosyjskiej na G7.

Rosja szczerze dała do zrozumienia, że nie jest chętna do przynajmniej tymczasowego powrotu do „głównego elitarnego klubu świata”, ponieważ Zachód wraz z jego klubami nie jest już dla niej żadną elitą.

A przecież w 2014 roku wydalenie z G7 zostało uznane za najpoważniejszą nieekonomiczną sankcję wobec Rosji. Jak przyjęcie do „klubu siedmiu” w latach 90-tych nazywano głównym osiągnięciem polityki zagranicznej nowej demokratycznej Rosji, tak samo i wydalenie z G7 okrzyknięto główną międzynarodową porażką „reżimu Putina”.

Rosja została pozbawiona prawa zasiadania przy stole, przy którym decydują się losy świata – tak to było przedstawione. Być może w rzeczywistości też tak było… ale w latach 90-tych.

Teraz sytuacja wywróciła się do góry nogami.

„Wielka Siódemka” może decydować o losach świata tylko kiedy Rosja siedzi przy jej stole.

I Chiny też.

Tak więc G7 jest bardziej zainteresowana powrotem Rosji do „siódemki”, niż sama Rosja. W związku z tym proponuje, mimo że Rosja w najmniejszym stopniu nie „zmieniła swojego zachowania”. Uznaje Krym za swój, żąda od Ukrainy wykonania porozumień mińskich i ściąga wojska pod granicę ukraińską – gdy tylko w Kijowie kogoś zaczyna swędzić „chorwacki scenariusz” reintegracji Donbasu środkami wojskowymi.

Zachód obecnie nie ma jednak czasu na przestrzeganie zasad. Trzeba wykazać, że jego „Wielka Siódemka” wciąż jest w stanie określać procesy światowe. Nie da się tego zrobić bez Rosji i Chin, dlatego „wróć, wszystko ci wybaczę!”

Gdyby na miejscu Federacji Rosyjskiej była ta sama Ukraina, Wołodymyr Zełenski, gdyby jego kraj został zaproszony do G7, wyzionąłby ducha ze szczęścia. Ale nie Rosja. Nie do twarzy jej te prowincjonalne kompleksy.

Rosja będzie budowała interakcję z Zachodem według własnych zasad, a wszelkiego rodzaju „szklane paciorki” dla dzikusów, takie jak zaproszenia do „elitarnych klubów”, na Moskwę nie działają.   

Czy chcecie, żeby Rosja pomogła naprawić to wszystko, co narobiliście w Afganistanie? Rosja powie, jak, kiedy, na jakich warunkach i za jaką cenę jest gotowa okazać wam tą łaskę.

Powrót do G7 (zwłaszcza tymczasowy) zdecydowanie nie jest wart takiej łaski. Za ten powrót musicie Rosji jeszcze dopłacić.

Ten artykuł jest dostępny w innych językach: