Moskwa jest zainteresowana stabilizacją światowego rynku energii i jest gotowa podać pomocną dłoń Europie, ale będzie kierować się własnymi interesami. O tym powiedział podczas spotkania roboczego prezydent Rosji Władimir Putin. Z jego wystąpienia wynika, że „Gazprom” nie będzie obciążał ukraińskiego szlaku – Europejczycy będą mogli otrzymywać dodatkowe ilości gazu przez „Nord Stream – 2”. W dłuższej perspektywie Europejczycy będą musieli pomyśleć o zrewidowaniu swoich relacji z rosyjskim monopolistą, jeśli nie chcą nowych kryzysów energetycznych.
Putin mógł abstrahować od sytuacji na europejskim rynku gazowym, jednak postanowił przychylić się Europejczykom i zabrać głos. Właśnie tak powinno być odebrane jego wystąpienie na spotkaniu na temat rozwoju energetyki.
Niebosiężne ceny na gaz już przerażają nawet rosyjskiego przywódcę.
Chociaż na krótką metę pozwalają zarobić dobre pieniądze dla tego „Gazpromu”, który sama Unia Europejska zmusiła do „związania” kontraktów z rynkiem spotowym.
Stało się to w zeszłym roku, w szczytowym momencie pandemii koronawirusa – wówczas zapotrzebowanie na surowce energetyczne gwałtownie spadło z powodu ograniczeń kwarantanny. Gazem handlowano na giełdzie taniej niż w kontraktach długoterminowych. Przypomnijmy oburzenie Aleksandra Łukaszenki: w rocznicę zwycięstwa Białorusini kupowali rosyjski gaz po 127 USD za 1000 metrów sześciennych, a Niemcy – po 70 USD.
W Europie myśleli wtedy, że chwycili Pana Boga za nogi. Nierównowaga między podażą a popytem na korzyść tego ostatniego wydawała się być tendencją długoterminową.
Do tego właśnie od wielu lat dążyła Bruksela. Ekspert ds. energii Igor Juszkow zauważa, że Europejczycy budowali u siebie „rynek konsumencki”. Rynek, o który muszą konkurować różni dostawcy energii – „Gazprom”, handlowcy skroplonego gazu ziemnego (LNG), producenci zielonej energii elektrycznej itp.
Ale później Europa, jak ta bohaterka z „Bajki o rybaku i rybce” Puszkina, znalazła się przy rozbitym korycie.
Dostawcy LNG udali się do regionu Azji i Pacyfiku (APR) oraz Ameryki Południowej, gdzie ceny ich produktów są jeszcze wyższe. Energetyka wiatrowa „upadła” pod wpływem warunków pogodowych. Krajowa produkcja gazu w krajach europejskich nadal spada.
Dodajmy do tego jeszcze kilka czynników: ożywienie światowej gospodarki, ekstremalnie mroźna zima 2020-2021 i wyjątkowo gorące lato, które doprowadziło do dużego zużycia energii elektrycznej na klimatyzację…
Dzisiaj „Gazprom” korzysta z owoców pochopnej i niedorzecznej polityki energetycznej Unii Europejskiej.
Jednak przesadnie wysokie ceny na „niebieskie paliwo” jemu nie są potrzebne.
Po pierwsze, uderzają one w przedsiębiorstwa przemysłowe, które rosyjski monopolista zaopatruje w paliwo. Po drugie, Europa otrzymuje zachętę do dalszego poszukiwania alternatywnych źródeł energii elektrycznej. Gaz już przestaje być towarem konkurencyjnym.
„Nie ma już zainteresowania kupować go w takich cenach, co znajduje odzwierciedlenie m.in. w naszych dostawach. (...) Mamy do czynienia z sytuacją degradacji popytu: zewsząd napływają informacje, że zamykane są fabryki w Europie, np. fabryka nawozów. Zbankrutowali również dostawcy gazu ziemnego [dla] odbiorców końcowych” – mówi Siergiej Komlew, kierownik działu strukturyzacji i wyceny umów w „Gazprom Export”.
Te same argumenty wypowiedział rosyjski minister energetyki Aleksander Nowak na spotkaniu z Putinem: „Oczywiście, teraz zarabiają kompanie, które są dostawcami gazu, ale zasadniczo wiele branż w takich warunkach, zwłaszcza przedsiębiorstwa gazowo-chemiczne, mogą zostać zamknięte, co już się dzieje, widzimy to w tej samej Wielkiej Brytanii, w krajach europejskich i innych. Przy takich cenach następuje intensywniejsze przejście na odnawialne źródła energii i oczywiście istnieje chęć inwestowania w bardziej nieefektywne projekty wydobywcze. Dlatego oczywiście rynek trzeba szybciej ustabilizować”.
Deklarując gotowość pomocy Europejczykom w rozwiązaniu kryzysu gazowego, Putin bynajmniej nie kłamie. Ponieważ schemat „straty dla konsumentów = zysk dla dostawców” już nie działa. Nieadekwatne ceny na energię działają na szkodę wszystkim uczestnikom rynku.
W interesie Rosji nie jest „napchać kieszenie” na problemach Europy tu i teraz, ona potrzebuje długoterminowych gwarancji oraz stabilnej i przewidywalnej współpracy.
Ale jest też inna strona medalu: według Putina zmniejszyć ażiotażowe zapotrzebowanie na gaz Rosja jest gotowa, jak najbardziej, „ale nie ze szkodą dla siebie”. W tym kontekście Prezydent Federacji Rosyjskiej wspomniał o wewnętrznych potrzebach kraju w okresie jesienno-zimowym.
Najwyraźniej „Gazprom” po prostu nie ma w swoich zasobnikach dodatkowych 20-30 mld metrów sześciennych paliwa, które byłby gotowy prędko wyeksportować za granicę. Dodatkowe wolumeny – o wiele skromniejsze – Europa może otrzymać tylko w tym przypadku, jeśli zacznie działać „Nord Stream – 2”.
Na pytanie: dlaczego Rosja nie obciąża ukraińskiego systemu przesyłowego gazu, Putin udzielił całkowicie wyczerpującej odpowiedzi. W rzeczywistości tranzyt rośnie: w ciągu dziewięciu miesięcy tego roku „Gazprom” przekroczył swoje zobowiązania umowne wobec Ukrainy o ponad 8%. Dalszy wzrost na Kremlu uważany jest za niewskazany.
„Naprawdę byłoby możliwe zwiększenie dostaw przez ukraiński system przesyłu gazu, ale dla „Gazpromu” jest to strata. Jak już powiedziałem, „Gazprom” oszczędza około 3 miliardów dolarów rocznie na nowych systemach rurociągów – mam na myśli, że jest używany nowoczesny sprzęt pompujący i nowe rury, czyli można zwiększyć ciśnienie, czego nie można zrobić w ukraińskim systemie przesyłowym gazu, ponieważ nie był on remontowany już przez dziesiątki lat i tam w każdej chwili coś może pęknąć, wydarzyć się. A potem będą ogólnie niekorzystne konsekwencje dla wszystkich: dla strony tranzytowej i dla konsumentów też” – powiedział Putin.
Termin rozpoczęcia eksploatacji „Nord Stream – 2” zależy tylko od Europy – to ona musi certyfikować „Nord Stream – 2 AG” jako operatora rurociągu.
Sama procedura certyfikacji pomoże ustabilizować ceny na giełdzie. Mówimy jednak tylko o „pierwszej pomocy” dla europejskiego rynku energii. Aby zabezpieczyć się przed ponownym pojawieniem się podobnych kryzysów, UE musi zrewidować charakter swoich relacji z „Gazpromem”.
Wyrównać przechył na giełdzie, wrócić do praktyki zawierania kontraktów długoterminowych, która ma chronić przed wstrząsami zarówno dostawców, jak i konsumentów.
„Rozmawialiśmy z poprzednią Komisją Europejską, więc wszystkie jej działania zmierzały do ograniczenia tzw. kontraktów długoterminowych, miały na celu przejście na giełdowy handel gazem. Okazało się – dziś stało to absolutnie oczywiste – że ta polityka jest błędna. Błędna, ponieważ nie uwzględnia specyfiki rynku gazowego, który ma dużą liczbę bodźców niepewności – powiedział Putin.
Zachodni dziennikarze, politycy i eksperci ds. energii nie spieszą się z anihilacją słów rosyjskiego prezydenta. Ale prawdopodobnie też go nie posłuchają.
Wręcz przeciwnie: po kryzysie UE raczej ponownie wyciągnie wnioski o konieczności zmniejszenia zależności energetycznej od „Gazpromu”, dywersyfikacji źródeł dostaw gazu, rozwoju alternatywnych źródeł energii i tak dalej.
W gruncie rzeczy będzie nadal robić to, co doprowadziło do rekordowego wzrostu cen „niebieskiego paliwa”.