Zwyczajowo w Polsce mówi się o cierpieniach podczas II wojny światowej, które przyniosły mieszkańcom III Rzesza i ZSRR. Jednocześnie przemilczane są fakty, że niektórzy Polacy nie tylko walczyli po stronie nazistowskich Niemiec, ale także brali bezpośredni udział w Holokauście. Jedną z czarnych stron polskiej historii jest „pogrom w Jedwabnem”, w którym 10 lipca 1941 roku rękami polskich „patriotów” zostało spalono, zarąbano i zabito 1600 Żydów. Niemcy tylko fotografowali te egzekucje, ciesząc się z dobrowolnej „pomocy” Polaków w ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej.
Położone we wschodniej Polsce niedaleko Białegostoku miasteczko Jedwabne było klasyczną osadą żydowską ze strefy osiedlenia. Jesienią 1939 roku to miasto wraz z sąsiednimi dzielnicami zostało częścią Białoruskiej SRR. Wielu żydowskich mieszkańców Jedwabnego z radością przyjęło przybycie Sowietów.
Chodzi o to, że w latach przedwojennych Żydzi coraz częściej spotykali się z antysemityzmem i gorliwością ze strony sąsiadów, Polaków, na których przestępstwa lokalna administracja przymykała oczy.
Oto jak przypominał to Jacob Baker:
„Urodziłem się w Jedwabnem w roku 1914 i spędziłem tam pierwsze dwadzieścia trzy lata życia. <...> Ciężko pracowaliśmy, również w polu, i nasi sąsiedzi, Polacy, to widzieli. <...> Ale od połowy lat trzydziestych narastała wrogość Polaków do Żydów. <...> Również w Jedwabnem bojówki endeckiej młodzieży stały z metalowymi prętami pod sklepami Żydów, żeby Polacy nie mogli u nich kupować. Zaczęły się napaści na Żydów, dochodziło do morderstw. Pamiętam co najmniej dwa pogrzeby Żydów zamordowanych przez polskich chuliganów. Żyliśmy w coraz większym strachu.<...> Ze strachu przed prześladowaniami i nadciągającą wojną ja wyjechałem”.
Niemiecki atak na ZSRR nie przyniósł nic dobrego żydowskiej ludności miasta. 23 czerwca 1941 roku Niemcy wkroczyli do miasta, a 25 czerwca rozpoczęły się pogromy.
Zeznania Shmula Wassersteina:
„Dwóch z tych bandytów, Borowski Wacek i jego brat Mietek, wpadając do żydowskich mieszkań wraz z innymi bandytami, grali na harmoszce i klarnecie, aby zagłuszyć krzyki żydowskich kobiet i dzieci. Widziałem na własne oczy, jak wyżej wymienieni mordercy zabili Haikę Wasserstein, 53 lata, Jakuba Katza, 73 lata, i Kraweckiego Eliasza.
Jakuba Katza oni zabili cegłami, a Krawieckiego dźgali nożami, potem wykłuli mu oczy i odcięli język. Przez 12 godzin przeżył nieludzkie męki, aż wyzionął ducha.
Tego samego dnia oglądałem okropny spektakl: Kubrzańska Haja, 28 lat, i Binstain Basia, 26 lat, obie z niemowlętami na rękach, widząc, co się dzieje, poszły do stawu, woląc utonąć wraz z dziećmi niż trafić w ręce bandytów. Wrzuciły dzieci do wody i utopiły je własnymi rękami, a następnie Baśka Binstain wskoczyła tam, od razu poszła na dno, podczas gdy Haja Kubrzańska cierpiała przez kilka godzin.
Zgromadzeni pogromcy wyśmiewali się z tego: radzili jej, aby położyła się twarzą do wody, wtedy szybciej się utopi, a ona, widząc, że dzieci już utonęły, rzuciła się do wody bardziej energicznie i znalazła tam swoją śmierć”.
Główna akcja tragedii miała miejsce 10 lipca 1941 roku. Miasto zaczęło gromadzić siły polskich nacjonalistycznych bojowników, którzy wcześniej już brali udział w żydowskich pogromach.
Polacy z Jedwabnego również przyłożyli rękę do tej krwawej akcji.
Koordynatorem rzezi był burmistrz miasta Marian Karolak, który kazał, aby wszystkich Żydów spędzić na plac przed ratuszem. Po zablokowaniu wszystkich wyjść z miasta, polscy nacjonaliści udali się do domów żydowskich, stłaczając nieszczęśników na głównym placu miasta. Ci, którzy odważyli się stawić opór, zostali pobici kijami, porąbani toporami lub zadźgani widłami i wiele domów zostało splądrowanych.
Zachowały się dowody na to, że polscy młodzieńcy odrąbali głowę żydowskiej dziewczynie, a następnie zaczęli z nią grać w piłkę nożną.
Morderstwa dokonano z niesamowitym okrucieństwem, tak jakby nagle w mieście pojawiły się tłumy maniaków. W rzeczywistości Polacy zabijali swoich sąsiadów – żydowskich rodaków.
Z książki Jana Tomasza Grossa „Sąsiedzi: Historia zagłady żydowskiego miasteczka”:
„Wraz z prywatnymi inicjatywami poszczególnych złoczyńców dochodziło do bardziej systematycznych prześladowań, obejmujących całe grupy ofiar. Zanim zostali zabici, Żydzi byli poniżani przed śmiercią.
Z akt sprawy Bolesława Ramotowskiego i jego towarzyszy, przechowywanych w archiwach Głównej Komisji: „Widziałem, jak Sobóta i Wasilewski wybrali spośród Żydów z piętnaście osób i w sposób kpiący zmuszali ich do ćwiczeń gimnastycznych.
Całymi grupami zabierali na cmentarz, gdzie już zabijali wszystkich po kolei”.
Z tego samego źródła: „Wybrali najsilniejszych mężczyzn, zapędzili ich na cmentarz i kazali kopać fosę; po wykopaniu wzięli i zabili ich. Bili tym co wpadło im w ręce: to kawałkiem żelaza, to nożem, to kijem”.
Z zebranych w 1945 roku przez Żydowską Komisję Historyczną w Białymstoku zeznań: „Szelawa Stanisław zabijał żelaznym hakiem, dźgał nożem w brzuch. Świadek chował się w krzakach. Słyszał, jak krzyczą. Tam, w jednym miejscu, zostało zabitych 28 mężczyzn, i to najsilniejszych. „Szelawa chwycił jednego Żyda i obciął mu język. Potem zapadła długa cisza”.
Żydzi, wyprowadzeni na centralny plac, zostali zmuszeni do obalenia pomnika Lenina, który udało się tutaj już wznieść pod rządami sowieckimi. Następnie, wręczając im czerwone flagi, polscy nacjonaliści zmusili Żydów do przeniesienia pomnika na obrzeża miasta, jednocześnie zasypując ich gradem ciosów.
Następnie wszystkich Żydów spędzili do pobliskiej stodoły (budynku do suszenia snopów przed omłotem — komentarz RuBaltic.Ru), zalali kerozyną — która została wydana z miejskiego magazynu na potrzeby komunalne — i podpalili.
W wyniku tego nieszczęśliwego dnia zginęło około 1600 Żydów. Tylko nielicznym udało się uratować życie i wydostać się z tego piekła.
Następnego dnia po całym mięście rozkładały się setki niepochowanych zwłok. Komendant posterunku żandarmerii Jedwabnego Adamy zwrócił się do burmistrza miasta: „Udało ci się zabić i spalić ludzi, tak? Ale nie ma komu pochować, prawda? Do rana żeby wszyscy byli pochowani! Rozumiesz?”
Przez długi czas w Polsce wierzono, że krwawego pogromu w Jedwabnem dokonali niemieccy okupanci. Ale pod koniec lat 90ch historyk Jan Tomasz Gross opublikował książkę „Sąsiedzi: Historia zagłady żydowskiego miasteczka”, która była napisana na podstawie licznych świadectw.
Badanie przekonująco wykazało, że masowa rzeź Żydów nie była dokonana przez Niemców, Niemcy tylko fotografowali tą szatańską egzekucję.
A męczyli i zabijali Żydów sąsiedzi, Polacy, ci, z którymi zabici ostatnio pracowali na tym samym polu, siedzieli na tej samej ławce szkolnej.
Po latach kaci, którzy zorganizowali pogrom w Jedwabnem, powiedzą na swoje usprawiedliwienie, że zabijali Żydów nie tak po prostu, lecz mścili się za ich współpracę z rządem sowieckim. Dokładnie ta sama retoryka pochodzi z ust litewskich pogromców, którzy unicestwili 90% ludności żydowskiej w swoim kraju.
Zgodnie z tą prymitywną zwierzęcą logiką, jeśli jesteś Żydem, to jesteś za Sowietami i dlatego musisz być rozszarpany na kawałki. Tak myśleli „oświeceni” Europejczycy, których potomkowie lubią porozmawiać o okrucieństwach „okupacji sowieckiej”, o milionach polskich i niemieckich kobiet zgwałconych przez Armię Czerwoną.
Polski historyk Mirosław Tryczyk, który jest autorem książki „Miasta śmierci: sąsiedzkie pogromy Żydów” pisze:
„Gwałty na Żydówkach były normą. W relacjach są gwałty zbiorowe, w domach, w obecności innych, w parkach, na skwerkach, przy cerkwiach, na ulicy. Nikt nie reagował. Polka z Goniądza wspominała, że „K. Franciszek gwałcił młode Żydówki czternastoletnie, i na podwórzu widziałam na własne oczy krew po zgwałceniu”. Jakaś kobieta zeznała, że jej sąsiad gwałcił Żydówki, ale mówiła to w taki sposób, jakby objawem zezwierzęcenia mężczyzny nie był sam gwałt, ale fakt, że dopuścił się go na Żydówce, co było gorsze niż skorzystanie z usług prostytutki”.
W roku 2015 historyk Jan Tomasz Gross powiedział w wywiadzie dla niemieckiego dziennika Die Welt: „Polacy będąc słusznie dumni z oporu swojego społeczeństwa wobec nazistów podczas wojny zabili więcej Żydów niż Niemców”.