Gospodarka Gospodarka

„Ten Putin po prostu się nabija”: Europa wyje z powodu cen gazu

 

Rosja dąży do maksymalizacji zysków poprzez utrzymywanie wysokich giełdowych cen na gaz w Europie. O tym powiedział dyrektor ds. badań gazowych w firmie konsultingowej „Rystad Energy” Carlos Torres Diaz w wywiadzie dla „The Guardian”. Jednak nowy skok cen na „niebieskie paliwo” – to jest nie tylko zasługa Putina. Wyniki finansowe „Gazpromu” swoimi pochopnymi wypowiedziami na temat gazociągu „Nord Stream – 2” poprawiają sami Europejczycy.

Według wstępnych danych od 1 stycznia do 15 grudnia 2021 roku „Gazprom” zwiększył wydobycie gazu ziemnego do 490,4 mld metrów sześciennych. To jest o 14,2% (61,1 mld metrów sześciennych) więcej, niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.

Gdzie idzie ta „nadwyżka”? Na stronie internetowej kompanii można przeczytać, że „Gazprom” znacznie zwiększył dostawy na rodzimy rynek, czyli rosyjski: plus 30 miliardów metrów sześciennych. Jeszcze o kolejne 8,2 miliarda wzrósł eksport do krajów spoza Wspólnoty Niepodległych Państw, w tym do Europy.

Niemcy, Turcja, Włochy, Bułgaria, Rumunia, Serbia, Grecja, Słowenia, Szwajcaria, Macedonia Północna, Bośnia i Hercegowina, Polska, Dania i Finlandia – oto ta imponująca lista krajów, które w pierwszej połowie grudnia otrzymały więcej rosyjskiego gazu z rurociągów, niż w całym ubiegłym roku.

Ponadto rosną również dostawy do Chin. „Na prośbę strony chińskiej codziennie w grudniu dostawy nadal przekraczają uzgodnione w umowie sprzedaży i zakupu gazu dzienne zobowiązania umowne „Gazpromu” o ponad jedną trzecią” – zauważa „Gazprom”.

Wygląda na to, że Imperium Środka próbuje maksymalne „odciągnąć” na siebie wszystkie możliwe woluminy „niebieskiego paliwa”, a Rosja idzie mu na rękę.

Wydawałoby się, jakie roszczenia Europa może skierować do „Gazpromu”? Kompania realizuje zarówno zobowiązania umowne wobec zachodnich partnerów, jak i własne plany eksportowe.

Jak wiadomo, diabeł tkwi w szczegółach. Gazeta „Kommiersant” zwraca uwagę na ciekawostkę: znaczny wzrost dostaw „Gazpromu” do Europy wypadł na pierwsze trzy kwartały tego roku. Jeśli w okresie od stycznia do września przekroczenie ubiegłorocznych wskaźników wynosiło 15,3%, to jesienią sytuacja zaczęła się zmieniać.

„Gazprom” naprawdę zakręcił kurki w kierunku ukraińskim i polskim.

Na przykład średni dzienny wolumin eksportu w grudniu wynosi 423 miliona metrów sześciennych. To o około jedną trzecią mniej, niż w czasach przed pandemią.

Jeśli obecna dynamika zostanie utrzymana, do końca roku Rosja wyeksportuje 184,7 miliardów metrów sześciennych przy prognozowanym poziomie 183-185 miliardów metrów sześciennych. Snajperska precyzja! Ale osiągnąć ten wynik „Gazprom” będzie mógł, przede wszystkim, poprzez zwiększenie dostaw do Chin i Turcji.

A kraje UE dostaną znacznie mniej, niż by chciały.

Tymczasem rezerwy gazu w europejskich magazynach szybko się wyczerpują.

Według stanu na 13 grudnia były one niższe od ubiegłorocznych o 24,5% – o prawie 20 miliardów metrów sześciennych. Jedna trzecia woluminów, przepompowanych w okresie letnim, została już odebrana.

Na Ukrainie sytuacja jest jeszcze bardziej niepokojąca: tutaj zapasy gazu w PMG praktycznie odpowiadają poziomowi rozpoczęcia pompowania. Wszystko, co było w zapasie na sezon grzewczy, wyczerpało się w pierwszej połowie pierwszego miesiąca zimy. Nie ma w tym nic dziwnego – z powodu katastrofalnego braku węgla Ukraina musiała spalić duże ilości gazu.

Nic dziwnego, że na tym tle powtarza się historia (czy histeria?) z września-października tego roku.

Z jednej strony ceny giełdowe na gaz rosną do nieadekwatnych wartości, z drugiej – w tym, co się dzieje, Europa obwinia Rosję. Ponownie aktualne są wypowiedzi o szantażu energetycznym Putina w celu uruchomienia „Nord Stream – 2”.

Ale rozsądni analitycy zwracają uwagę na jeszcze jeden ważny czynnik: „Gazprom” wyciąga rekordowe zyski z bieżącej koniunktury rynkowej. W lipcu-wrześniu rosyjska kompania odnotowała już zysk netto w wysokości 582 mld rubli, w czwartym kwartale spodziewa się „jeszcze bardziej imponujących” wyników.

Wypełniając z snajperską precyzją własne prognozy eksportowe, „Gazprom” otrzymuje znacznie więcej, niż planował.

Dyrektor ds. badań gazowych w firmie konsultingowej „Rystad Energy” Carlos Torres Diaz uważa, że ​​Rosja może obniżyć ceny giełdowe gazu w Europie Zachodniej o 50%, jeśli o 20% zwiększy eksport. Ale jaki w tym sens? Jedyny rozsądny argument brzmi mniej więcej tak: „Gazprom” musi uspokoić Europę, aby w dłuższej perspektywie nie dopuścić do zniszczenia popytu na jego produkty.

„ Przez długie lata Europa polegała na gazie jako stosunkowo niedrogim źródle energii o niższych emisjach, niż węgiel. Ceny tej zimy mogą nakłonić wiele krajów do polegania na odnawialnych źródłach energii w celu zabezpieczenia się przed przyszłymi skokami na rynku energii ” – powiedział Carlos Torres Diaz.

Pośrednio jego słowa potwierdza informacja, że ​​do 2049 roku UE planuje zrezygnować z długotrwałych kontraktów na import rosyjskiego gazu (odpowiedni zakaz może zostać zapisany w prawie).

Tak czy inaczej, obecne cierpienie gazowe Europy stawia ją w wyjątkowo nieatrakcyjnym świetle.

W ciągu ostatnich 10-15 lat zrobiła wszystko, co możliwe, aby ograniczyć monopol „Gazpromu”. W tym celu przyjmowano różnego rodzaju pakiety energetyczne i dyrektywy, budowano terminale LNG, inwestowano bajeczne pieniądze w rozwój „zielonych” technologii.

Teraz właśnie nadszedł czas, aby czerpać korzyści z tej polityki.

W roku 2021 nagle okazuje się, że władca Kremla jest jedyną osobą, która może uratować (albo nie) Europę przed poważnym kryzysem energetycznym.

Może zrobić tak, żeby runęły ceny giełdowe na gaz, lub utrzymać je na poziomie, gwarantującym dla „Gazpromu” potężny zysk. Nie trzeba było wymyślać żadnych podstępnych planów – wszystko wydarzyło się bez niczyjej ingerencji.

Trzeba przyznać Europejczykom, że niestrudzenie radują rosyjskiego monopolistę ostrymi wypowiedziami.

Giełdowe ceny na gaz gwałtownie wzrosły po tym, jak nowa minister spraw zagranicznych Niemiec Annalena Baerbock powiedziała o „niezgodności z prawem UE” gazociągu „Nord Stream – 2”.

Następnie szef Federalnej Agencji ds. Sieci Niemiec Jochen Homann zaapelował, by nie oczekiwali na uruchomienie rury do drugiej połowy 2022 roku.

Możliwe jest, że terminy zostaną przesunięte o kilka kolejnych miesięcy. I może stać się tak, że za rok obecne ceny gazu na giełdzie będą w Europie wydawały się całkiem komfortowe.

 

Ten artykuł jest dostępny w innych językach: