Polityka Polityka

„Główna ulica jest zatłoczona ciałami naszych jeńców, ich rozstrzelali, gdy zdali sobie sprawę, że nie mają czasu ich wywieść”: 75 lat temu wojska radzieckie wyzwoliły Danzig

 

30 marca oddziały Armii Czerwonej całkowicie zajęły port i miasto Danzig (obecnie Gdańsk). Niedobitki nieprzyjacielskich żołnierzy odparto do bagnistych ujść Wisły, gdzie po pewnym czasie oni zostali schwytani. W wyniku bitew o Danzig armia niemiecka straciła dużą, dobrze uzbrojoną grupę żołnierzy. Straciła najważniejszy port, najwyższej klasy bazę morską i fortecę na Morzu Bałtyckim. Klęska danzigskiej grupy wroga, wygnanie Niemców z miasta i twierdzy Danzig stały się poważnym sukcesem dla wojsk radzieckich.

Podajemy do Państwa osądu wspomnienia uczestników szturmu Danziga.

Radiotelegrafista Sklannikow M.Z.:

„A po Sopocie nasz oddział szturmował Danzig. Później opowiadali nam, że frontowy dowódca Rokossowski postawił ultimatum garnizonowi Danziga i zażądał złożenia broni, ale Niemcy odpowiedzieli: „Nie oddamy Danziga. Wszyscy będą bronić miasta – wojsko, starcy, kobiety i dzieci...”

Rozpoczęła się walka w zwarciu, w nasypach okopów strzelaliśmy z przyłożenia. Pojawili się u nas pierwsi ranni i zabici. Ująłem w niewolę jednego Niemca, zabrałem mu zupełnie nową „parabelkę”. Przebiliśmy się naprzód z wybrzeża na odległość około kilometra, kiedy zdarzyła się przykra niespodzianka. Odłamek pocisku uderzył w radio, bezpośrednio w nadajnikoodbiornik, i radio zawiodło. Starszy porucznik, dowódca grupy, zapytał, co można zrobić w takiej sytuacji. Odpowiedzieliśmy, że konieczna jest wymiana radia, ale żeby to zrobić trzeba wrócić na lewy brzeg. Po otrzymaniu zgody załadowaliśmy rannych na łódź, przeprawiliśmy się na lewy brzeg, wymieniliśmy radiostację i wróciliśmy do przystani, z której rozpoczęło się forsowanie. Ale zostaliśmy zatrzymani, powiedziano nam było, że póki сo nie będzie przeprawy, bo na prawym brzegu dzieje się coś niedobrego... Potem dowiedzieliśmy się, co się stało. Grupa szturmowa zbyt zaangażowała się w parcie naprzód, Niemcy skorzystali z tego i odcięli grupę od drogi uniemożliwiając cofnięcie się do brzegu, otaczając ją czołgami. Wałcząca grupa przedarła się do hali fabryki chemicznej, zajęła tam obronę, ale Niemcy wymordowali ich na tej hali.

Grupa szturmowa była skazana na śmierć, zginęli wszyscy oprócz jednego brygadzisty, któremu udało się niezauważonym ukryć się w bunkrze pełnym polskich cywilów. Ci dali mu ubrania cywilne; przeszedł przez ruiny i piwnice do swoich i opowiedział o tej tragedii. Opowiedział, jak Niemcy dobijali strzałami z przyłożenia wszystkich naszych rannych żołnierzy...

Następnego dnia opuściliśmy Danzig. Przeszliśmy obok fabryki chemicznej. I zobaczyłem w pobliżu hali zwłoki żołnierzy z mojej grupy szturmowej ułożone w długim rzędzie. Przygotowywano ich do pochówku... Uświadomiłem sobie, że tylko przypadek uratował mi życie... Gdyby nie odłamek, który zniszczył radiostację, leżałbym teraz w tym rzędzie...”

Wspomnienia czołgisty Zacharowa A.W.:

„W samym Danzigu było zamieszanie, nie można było pojąc, kto gdzie jest. Miasto jest stale bombardowane i ostrzeliwane, ludzie są tu i tam. A kiedy walki na chwilę ucichły, zostaliśmy umieszczeni na obrzeżach jednej posiadłości. Pewnego razu postanowiliśmy pójść na miasto. Nasz pomocnik techniczny Czebotariow, ja i inni chłopacy, poszliśmy główną ulicą, a na niej leżały ogromne ilości ciał rozstrzelanych przez Niemców jeńców. Góry ludzi, dosłownie deptaliśmy po zwłokach...

Podobno gonili ich do portu, ale kiedy zdali sobie sprawę, że nie mają czasu na ewakuację, z dwóch stron ulicy rozstrzelali...

Mieli w kieszeniach notatki ze swoimi danymi personalnymi, zebraliśmy je i przekazaliśmy wszystko do sztabu”.

Artylerzysta Kazacker I.W.:

„Pod koniec marca zajęliśmy Gdynię, a dwa dni później – Danzig. Nie było już w miescie żadnego całego domu, więc mięliśmy trudności w orientacji za pomocą mapy, dlatego batalion kontrolerek ruchu został rozlokowany na głównych skrzyżowaniach. Widziałem zniszczone miasta, ale Danzig był jedną wielką ruiną... Tysiące niemieckich żołnierzy i oficerów trafilo do niewoli, ogromna ilość broni i amunicji została zarekwirowana. Dostałem rozkaz znaleźć pomieszczenie dla sztabu głównego pułku, więc miałem powyżej uszu wędrowania po mieście.

Z każdą godziną przybywało coraz więcej cywilów, którzy wychodzili ze schronów bombowych, przemysłowych piwnic, spod gruzów domów, a nawet mostów. Wszyscy byli brudni, głodni i wystraszeni. Większość to kobiety z dziećmi i dzieci bez rodziców, ale byli również mężczyźni powyżej średniego wieku…”

Saper Swerdłow L.S.:

„W czterdziestym piątym nikt już nie tykał jeńców... Tylko Polacy z Wojska Polskiego nadal masowo rozrabiali bez wyjątku. I kiedy w tym samym Danzigu Polacy, nie patyczkując się, rozstrzeliwali jeńców i wyrzucali niemieckich cywilów z okien górnych pięter budynków wprost na naszych oczach, natychmiast interweniowaliśmy, a kiedy Polacy krzyczeli na nas, oburzeni: „Nad kim się użalacie! Zniszczyli cały wasz kraj!”, to mówiliśmy im, że nie jesteśmy faszystami i nie można upodabniać się do zwierząt…”

Ten artykuł jest dostępny w innych językach: