Kultura Kultura

Profesor Żołędowski: „Wilno uważa, że na Litwie nie ma Polaków”

Źródło obrazu: toris-on-top.deviantart.com by monchey
 

Nowa fala ucisku mniejszości polskiej na Litwie powoduje już jawną irytację Warszawy. Komentując gotowość premiera Litwy Algirdasa Butkevičiusa do spotkania ze swoim polskim kolegą – Donaldem Tuskiem – Minister Spraw Zagranicznych Polski Radosław Sikorski stwierdził ironicznie: „To dobrze, że premier Litwy jest gotowy spotkać się z nami i rozmawiać, ale byłoby znacznie lepiej, gdyby Litwa rozwiązała choć jeden z problemów narastających od 20 lat”. O przyczynach trudnych stosunków między narodami Polski i Litwy portal RuBaltic.Ru rozmawiał z profesorem Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego, drem hab. Cezarym ŻOŁĘDOWSKIM:

- Panie Profesorze, jak Pan ocenia obecny stan stosunków polsko-litewskich?

- Obecne stosunki są bardzo złe. Myślę, że znajdują się na najgorszym poziomie od połowy lat dziewięćdziesiątych. Równie złe stosunki z Litwą mieliśmy na początku lat 90-tych, jeszcze przed podpisaniem polsko-litewskiej umowy o przyjaźni i współpracy. Oczywiście główną przyczyną jest dyskryminacja mniejszości polskiej przez władze litewskie.

Wcale nie jest na odwrót: władze Litwy dyskryminują mniejszość polską nie ze względu na złe stosunki, lecz stosunki są złe, ponieważ Litwa dyskryminuje Polaków.

- Bywały jednak już lepsze czasy. Co się zmieniło?

- Niektórzy polscy politycy w końcu zauważyli ten problem. Wcześniejsza polityka Polski opierała się na założeniu, że problem mniejszości polskiej na Litwie będzie rozwiązany, gdy tylko Litwini przestaną się jej obawiać. Jednak taka polityka nic nie dała. Polski premier na początku zeszłego roku oznajmił, że nie będzie odwiedzać Litwy, jeśli jej władze nie zmienią stosunku do polskiej mniejszości narodowej.

- Czy w danej sytuacji można używać pojęcia „dyskryminacja”?

- Tak, Polacy są mocno dyskryminowani.

W mojej ocenie Polacy są najbardziej dyskryminowaną autochtoniczną mniejszością narodową w Unii Europejskiej.

Należy podkreślić, że Polacy na Litwie stanowią mniejszość autochtoniczną, która żyła tam od wieków, w przeciwieństwie do Litwinów z Kraju Wileńskiego. Większość Litwinów Regionu Wileńskiego to późni emigranci z 1939 czy 1945 roku. To złożony problem.

Część Litwinów mieszkała na tych terenach zanim znalazły się one w granicach Polski, jednak największy odsetek ludności Kraju Wileńskiego stanowili Polacy! Drugą grupą według liczebności byli Żydzi. W samym Wilnie również to Polacy stanowili największy odsetek ludności. Na drugim miejscu byli Żydzi, na trzecim – Rosjanie i Białorusini. Litwini stanowili około 2% ludności miasta Wilna w 1939 roku.

Proporcje zmieniły się po II Wojnie Światowej i wejściu Litwy w skład Związku Radzieckiego jako Litewskiej SRR. Litwini masowo zaczęli migrować do Wilna z północnych i wschodnich regionów kraju.

- Gdzie tkwią korzenie obecnych problemów?

- Przyczyny w znacznej większości mają podłoże historyczne. Oczywiście Polskę i Litwę łączy wspólna historia – jest to niezaprzeczalny fakt. Jednak samoświadomość w społeczeństwie Polaków i Litwinów jest zupełnie inna. Przede wszystkim myślimy o różnych okresach naszej historii, a dodatkowo dość różnie ją oceniamy. Przykładowo Polacy częściej myślą o dynastii Jagiellonów i Rzeczypospolitej Obojga Narodów.

Powinno się jednak pamiętać, że w tamtym okresie termin „Litwa” służył raczej jako polityczne określenie znacznie większego terenu, w skład którego wchodziła obecna Litwa i Białoruś. I w zasadzie Litwini tamtego okresu nie byli obecnymi Litwinami, tylko Białorusinami.

Oczywiście w naszej polskiej historii wysoko cenimy ten okres, natomiast Litwini odnoszą się do niego inaczej. Dla nich nie był on tak świetlany, ponieważ według ich historiografii Litwa była praktycznie inkorporowana przez Polskę, a elity litewskie były całkowicie spolonizowane. Z ich punktu widzenia na wspólną historię, Litwa była ofiarą Rzeczypospolitej Obojga Narodów.

Litwini, co jasne, więcej myślą o późniejszej historii. Często te wydarzenia z 1920 roku określają mianem wojny polsko-litewskiej o Kraj Wileński. Ja nie nazwałbym ich wojną. Oficjalnie mówi się o agresji konkretnych, niezbyt licznych formacji polskich założonych przez policję wojskową Kraju Wileńskiego, które nie były podporządkowane centralnej władzy polskiej i marszałkowi Piłsudskiemu. Zaczęły one wypierać Litwinów, którzy byli występowali jako okupanci danego regionu.

Litewska pamięć o naszej wspólnej historii jest nadzwyczaj antypolska. Polacy to wrogowie, nawet groźniejsi niż Rosjanie.

Począwszy od XIX wieku Rosjanie uważani byli za wrogów w sensie czysto politycznym, tymczasem Polaków uważa się za takich w kontekście znacznie szerszym – kulturowym. Mam na myśli to, że kulturowe i ekonomiczne panowanie Polaków na terytorium obecnej Litwy było bardziej trwałe.

I jeszcze jeden aspekt naszej pamięci – podejście do historii naszych wzajemnych stosunków.

Dla Litwinów nasza historia, w tym powrót Kraju Wileńskiego po II Wojnie Światowej jest bardzo ważna. Dla Polaków – przeciwnie.

Z pewnością Państwo wiecie, że w sensie historycznym Polacy zacięcie wojowali z Rosją i Niemcami. I jeszcze z Ukrainą. Natomiast nasze konflikty z innymi narodami, jak np. z Litwinami czy Czechami, miały charakter lokalny: w społecznościach przygranicznych lub związanych z Litwą więzami rodzinnymi. Dla większości Polaków nie miało to tak dużego znaczenia. Odwrotna sytuacja miała miejsce w stosunkach z Rosją i Niemcami. Z żalem jestem zmuszony przyznać, że w myśleniu Polaków te kraje jawią się jako potężni i niebezpieczni wrogowie. Analogicznie dla Litwinów konflikty z Polską zajmują pierwsze miejsce.

- To znaczy, że dyskryminacja Polaków przez władze litewskie nie tyle dąży do racjonalnych celów, co jest raczej próbą rewanżu za krzywdy historyczne?

- Mniejszość polska na Litwie była dyskryminowana również w okresie międzywojennym. W Litewskiej SRR dyskryminacja nie była tak silna, ponieważ Litwa znajdowała się pod panowaniem radzieckim. Tymczasem po utworzeniu drugiej Republiki Litewskiej dyskryminacja znów stała się faktem. Jest ona spowodowana głównie jedną podstawową przyczyną polityczną

- Litwini boją się polskich roszczeń wobec swojego terytorium.

To powoduje, że Polacy mieszkający na Litwie są wrogami wewnętrznymi.

- A propos roszczeń. Co Pan myśli na temat niedawnej decyzji Komisji Języka Litewskiego o dodaniu do spisu toponimów piątego regionu etnograficznego – tzw. Małej lub Pruskiej Litwy? Czy można się w tym dopatrywać kroku w kierunku irredentyzmu?

- Jestem pewien, że nie o to chodzi. Chciałoby się zapytać, czyja irredenta? Obecnie Litwini nie zamieszkują Małej Litwy. W przybliżeniu pokrywa się ona z terenem Obwodu Kaliningradzkiego, który zamieszkują Rosjanie. Dla mnie jest to znak ukierunkowania litewskiej historii na odbiorcę wewnętrznego. Litwini są zajęci własną szkołą historyczną. Dlatego nie ma powodów do obaw.

Nacjonalizm litewski jest bardzo dostrzegalny i niekiedy agresywny, przy czym chciałbym jednocześnie podkreślić, że jest on nierealistyczny.

To – sądząc po wszystkim – pozostałości silnego państwa litewskiego, byłej silnej nacji. Typowy przykład tego, w jaki sposób oni postrzegają historię.

- Po co Litwa walczy z dwujęzycznymi, polsko-litewskimi tablicami na ulicach?

To cześć bardziej złożonego problemu. W rzeczywistości oficjalne stanowisko władz litewskich – podobnie, jak i poglądy prostych obywateli – jest takie, że na Litwie Polaków nie ma.

- Czyżby?

- Dokładnie, na Litwie nie ma Polaków! Kto na Litwie mówi po polsku i uważa się za Polaka? Zgodnie z oficjalną linią władz litewskich to nie Polacy, a spolonizowani Litwini i spolonizowani Białorusini. Przekładając to na działania polityczne, powinni się oni przerodzić w nację litewską. Zadaniem dyskryminacji jest przemiana Polaków w Litwinów.

Być może w kontekście historycznym nie wszystko tutaj jest nieprawdą: są ludzie, którzy rzeczywiście są spolonizowanymi Litwinami, ale wielu do nich się nie zalicza – są to rdzenni Polacy. Ale to i tak nieistotne: człowiek należy do tego narodu, do którego chce należeć. Uogólniając można powiedzieć, że korzenie dyskryminacji tkwią po pierwsze w historycznych obawach przed Polską, a po drugie – w poglądach, że litewscy Polacy rzekomo nie są z pochodzenia Polakami.

- Na ile realne są te obawy?

- Z punktu widzenia litewskich Polaków i polskich polityków – są one bardzo niebezpieczne. Władze litewskie długo próbowały asymilować mniejszość polską.

- W takim wypadku nasuwa się pytanie, czy Litwa jest rzeczywiście państwem demokratycznym?

- Ja nie nazwałbym Litwy państwem niedemokratycznym. Według cech formalnych, Litwa jest liberalno-demokratyczna.

Uważam jednak, że polityka litewska wobec mniejszości narodowych – szczególnie wobec Polaków – jest niedemokratyczna.

- Jak Pan ogólnie ocenia sytuację dotyczącą praw mniejszości w UE?

- Unia Europejska ma najwyższe standardy ochrony praw mniejszości na całym świecie. Dziwi mnie, że instytucje UE nie reagują na problem stosunku Litwy do polskiej mniejszości narodowej.

- Dlaczego tak się dzieje?

- Myślę, że do chwili obecnej instytucje UE odnosiły się do tej kwestii jak do wewnętrznego problemu Litwy. Tym niemniej zdarzały się przypadki – co prawda umiarkowanej – krytyki polityki litewskiej. Problem tkwi w tym, że władze polskie nie próbowały zaangażować UE do rozwiązania tej kwestii. A powinny się tym zająć. Oczekuję, że instytucje europejskie zareagują w tej sprawie.

- W jaki sposób Unia Europejska może wpłynąć na politykę Litwy?

- Przede wszystkim potępiając tę sytuację i przypominając władzom Litwy, że wysokie standardy ochrony praw mniejszości narodowych obowiązują wszystkich członków UE. A jeśli wysiłki polskiego rządu nie przyniosą oczekiwanych efektów, Unia powinna zastosować inne instrumenty w obustronnych kontaktach z Litwą, by zaczęła szanować mniejszości narodowe.

- Na przykład jakie?

- Nie jestem doradcą polskiego rządu, jednak – biorąc pod uwagę, że Polska jest dla Litwy bardzo ważnym krajem – owe instrumenty mogą być powiązane z litewskim tranzytem przez terytorium Polski lub czymś podobnym.

- Na razie polscy parlamentarzyści pojechali na Litwę, by pomóc Bolesławowi Daszkiewiczowi – dyrektorowi Administracji Samorządu Rejonu Solecznickiego – zapłacić dużą karę za dwujęzyczne tabliczki na ulicach. Jak Pan ocenia ten krok?

- To pozytywna akcja. Pokazuje, że polskie społeczeństwo czuje się związane z Polakami na Litwie i stara się pomagać, choć – według mnie – to zbyt mało. Poparcie Polaków na Litwie powinno pochodzić od państwa polskiego, a nie od pojedynczych polityków i organizacji społecznych.

Oczekuję, że nasz rząd w końcu zacznie ich wspierać lepiej i w szerszym zakresie.

- Proszę przypomnieć, ilu Polaków mieszka na terytorium Litwy?

- Trudno powiedzieć. Zgodnie z oficjalnym spisem litewskim – około 220-230 tysięcy. Jednak wydaje mi się, że jest ich więcej, ponieważ niektórzy ukrywają swoją narodowość w kontaktach z administracją i aparatem państwowym. Może być i tak, że około 300 tysięcy ludzi na Litwie uważa się za Polaków. Nawet jeśli policzyć, że jest ich 220 tysięcy, to problem i tak jest bardzo poważny, bo dotyczy znacznej części społeczeństwa litewskiego. Proszę porównać z liczebnością mniejszości litewskiej w Polsce. Według polskich spisów powszechnych z 2002 i 2011 roku, w naszym kraju mieszka tylko ok. 5 tysięcy Litwinów. To bardzo mało – mniej niż jedna osoba na kilometr kwadratowy powierzchni kraju.

Lecz Polska przestrzega wszystkich praw litewskiej mniejszości narodowej. Jej członkowie nie mają problemów z wykształceniem, dwujęzykowością w organach państwowych i terytorialnych, w przestrzeni publicznej czy prawem własności ziemi. Posiadają wszystkie te prawa, których odmawia się Polakom na Litwie.

- Czy to oznacza, że jeśli ktoś w Polsce powiesi tablice z nazwami ulic w języku litewskim, to nikt go nie będzie ścigać?

- Nie będzie, bo jest to niemożliwe. Państwo litewskie opiera się na ideologii narodowej, natomiast państwo polskie – na ideologii obywatelskiej. W Polsce podlegamy prawu w zależności od obywatelstwa. Jeśli Litwini mieszkający w Polsce posiadają polskie obywatelstwo i płacą podatki w Polsce, to mają prawo do ochrony swojej tożsamości narodowej.


Z języka rosyjskiego przełożył Marcin Trendowicz

Ten artykuł jest dostępny w innych językach: