Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej ewakuowało obywateli Ukrainy z Afganistanu wraz z obywatelami Rosji i państw sojuszniczych z Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ). Ta wiadomość jest imponująco uzupełniona poprzednimi i kolejnymi wiadomościami: sama Ukraina udaremniła ewakuację swoich obywateli, sprzedając samolot stronom trzecim, a niektórzy Ukraińcy odmówili ucieczki z Kabulu na rosyjskich samolotach. Sytuacja nawiązuje do pełnowartościowego modelu nowej polityki zagranicznej Rosji: wspierać prorosyjskich obcych obywateli i pozostawić rusofobów na pastwę losu wraz ze swoimi upośledzonymi państwami.
„25 sierpnia na zlecenie prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina Minister Obrony Federacji Rosyjskiej generał armii Siergiej Szojgu zorganizował ewakuację z terytorium Islamskiej Republiki Afganistanu samolotami wojskowego lotnictwa transportowego ponad 500 obywateli Federacji Rosyjskiej, państw członkowskich OUBZ (Białorusi, Kirgistanu, Tadżykistanu, Uzbekistanu) oraz Ukrainy” — poinformowała w środę służba prasowa Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej.
Rosyjski departament wojskowy podkreślił, że wszystkim ewakuowanym, w tym Ukraińcom, zapewniono wodę pitną, ciepłe posiłki, koce i pomoc medyczną.
Ta wiadomość znakomicie podkreśliła skandal związany z „uprowadzeniem” ukraińskiego samolotu, który w rzeczywistości nie był porwany, a tylko przekupiony w ten sposób, żeby przewoził nie Ukraińców na Ukrainę, ale Irańczyków do Iranu.
Ukraińskie MSZ poinformowało 24 sierpnia rano, że 22 sierpnia samolot przeznaczony do ewakuacji obywateli Ukrainy został „faktycznie uprowadzony” przez uzbrojonych porywaczy i poleciał do Iranu „z nieznaną grupą pasażerów na pokładzie, zamiast tego, żeby ewakuować Ukraińców”.
Kilka godzin później ukraińskie MSZ zaprzeczyło samemu sobie. Ukraińskie MSZ kłamie – poinformowało ukraińskie MSZ.
„Ani w samym Kabulu, ani nigdzie indziej nie ma porwanych ukraińskich samolotów. Informacje o porwanym samolocie, które są rozpowszechniane przez niektóre media, nie odpowiadają rzeczywistości ” — powiedział Oleg Nikolenko, oficjalny rzecznik MSZ, komentując słowa swojego szefa, wiceministra spraw zagranicznych Jewgienija Jenina.
Po kolejnych kilku godzinach haniebna prawda wyszła na jaw. W rzeczywistości nikt nie porwał samolotu – przekupili pilotów. Lokalni biznesmeni z bogatej islamskiej wspólnoty Нazarów przekupili załogę, otóż ukraiński samolot zamiast ewakuować Ukraińców do Kijowa, zabrał szyitów do Teheranu.
Dla pełnego zrozumienia zdarzenia pozostaje jeszcze dodać, że całe to upodlenie zostało ujawnione 24 sierpnia, w 30 rocznicę deklaracji niepodległości Ukrainy.
I kłamstwo ukraińskiego MSZ i jego zaprzeczenie samemu sobie, oraz ten fakt, że elitę z elit – oficerów lotnictwa na Ukrainie w krytycznym momencie można po prostu przekupić. Ustal z nimi kwotę – a machną ręką na ratowanie rodaków.
Na tym tle szczególnego znaczenia nabrała ewakuacja Ukraińców z Kabulu przez Rosję. Zamiast „neńki”, która ich porzuciła, obywateli Ukrainy ratuje „kraj agresora”, z którym według jej własnych słów Ukraina od siedmiu lat toczy wojnę na śmierć i życie.
Całość wyżej wymienionych haniebnych czynów wyblakła dla Kijowa na tle tej mega-hańby. To nie przypadek, że następnego dnia media podały, że faktycznie Ukraińcy odmówili ucieczki z Afganistanu samolotami Ministerstwa Obrony Rosji. Lepiej niech Talibowie (organizacja terrorystyczna zakazana w Rosji – komentarz RuBaltic.Ru) poderżną im gardła, niż będą zobowiązani wobec przeklętych Moskali!
Jeszcze jakiś czas później pojawiła się informacja, że część Ukraińców mimo wszystko przyszła na rosyjskie loty, a pozostali, głównie związani z państwową i dyplomatyczną służbą, woleli mieć nadzieję, że Ojczyzna wyśle im jednak samolot, zanim zostaną wysadzeni w powietrze.
Powstająca sytuacja jest na tyle ciekawa, że prowadzi do wniosków na dużą skalę.
W Afganistanie de facto ujawnił się optymalny model rosyjskiej polityki zagranicznej: wspieranie prorosyjskich cudzoziemców, którzy proszą Moskwę o pomoc, i pozwolenie rusofobom przeżywać jak chcą wraz z ich upośledzonymi państwami.
Nowa rzeczywistość międzynarodowa coraz bardziej rozumie, że istnieją państwa realne, które pełnią wszystkie funkcje państwowe, w tym te podstawowe – zapewniające życie i bezpieczeństwo swoim poddanym. I jest geopolityczna szumowina – fikcyjne kraje, które wydają się mieć herb, flagę, hymn, armię, dyplomatów, ministrów i inne atrybuty państwowości, ale faktycznie nie są państwami.
Należą do nich postradzieckie limitrofy, oddzielające Rosję od Zachodu. Pseudo-elity tych krajów nie są w stanie z godnością odpowiedzieć na żadne poważne historyczne wyzwanie. Aby przezwyciężyć kryzys migracyjny, wyposażyć granicę państwową, pokonać epidemię – o to wszystko proszą ze łzami w oczach Europę Zachodnią i Stany Zjednoczone, bo sami sobie nie radzą.
Tylko pomoc zawsze się spóźnia, jeśli w ogóle jest, bo „starsi bracia” mają dość własnych problemów.
A im dalej, tym bardziej mieszkańcy limitrofów, którzy jeszcze nie wyemigrowali, uświadamiają sobie, że ich zabawkowe państewka nie są prawdziwe.
Rządzą tam marionetki, które mogą tylko powtarzać, jakby zostały nakręcone kluczykiem, o „powstrzymywaniu Rosji” i podnosić ręce na szczycie ONZ oraz UE, głosując za antyrosyjską rezolucję.
Tymczasem w epoce zmian, jaką oczywiście jest dzisiejsza globalna turbulencja, czynnikiem przetrwania jest obecność za plecami realnego, a nie kartonowego państwa. Takiego, które wyśle samolot po swoich ludzi i którego kapitan nie zostanie przekupiony w trakcie lotu.
Rosja, cokolwiek by o niej nie mówili, jest właśnie takim państwem. Ma wystarczające środki, aby zapewnić bezpieczeństwo nie tylko swoim obywatelom, ale także obywatelom innych państw, jeśli poproszą o ratowanie życia.
Ale tylko wtedy, gdy sami o to poproszą. A jeśli są tam tacy obywatele, którzy woleliby się udusić, niż prosić „Mordora” o pomoc, to na zdrowie – niech się udławią.